Menu główne:
Camperem przez Polskę
Warmia i Mazury ( część zachodnia)
15-26 VI 2023
Nareszcie po wielu perypetiach (awaria silnika w kamperze ) prosto z warsztatu samochodowego ruszamy na naszą 6 wyprawę po Polsce teraz na Warmię i Mazury. Obszar zbyt duży na dwa tygodnie więc ograniczyliśmy się do części zachodniej.
Warmia i Mazury to tereny pagórkowate, zalesione, z tysiącem jezior w związku z tym podmokłe, od VI wieku zamieszkiwane były przez plemiona pruskie. Mieszkańcy tych ziem zajmowali się łowiectwem, zbieractwem, rybołóstwem a ponieważ lud był wojowniczy więc napadali i grabili sąsiadów a przede wszystkim rolników z Mazowsza. Konrad Mazowiecki nie dawał sobie rady z prusakami więc zaprosił do pomocy Krzyżaków i podarował im ziemię, które sami sobie zdobędą. Zaczęła się likwidacja osad pruskich i budowa Zamków Krzyżackich. A ponieważ apetyt rośnie w miarę jedzenia, Krzyżacy stali się niebezpieczni i dla Ziem Polskich i dla osadników którzy utworzyli " Związek Pruski " do obrony przed Krzyżakami. Jagiełło pod Grunwaldem ukrócił ich apetyty. A co się stało z prawowitymi właścicielami tych Ziem, znaczna część zginęła w walkach, część uciekła przed Krzyżakami na teren Mazowsza a część zmieszała się z napływową ludnością. Pozostały po nich tylko dziwne nazwy wsi, rzek i jezior. Oczywiście tylko te których nie zmieniono po wojnie na bardziej Polskie. A skąd się wziął ten dziwny podział na Warmię i Mazury? Na mocy decyzji Innocentego IV z 1243 r. w kraju podbijanym przez zakon krzyżacki powstały cztery diecezje: chełmińska, pomezańska, warmińska i sambijska. W każdej diecezji 1/3 ziemi należeć miała do biskupa jako jego dominium. Pierwszy biskup warmiński Anzelm z Miśni wybrał środkową część wybrzeża warmińskiego, aby zapewnić sobie ochronę militarną Zakonu po obu stronach swojego dominium. Dlatego
od początku biskupia Warmia (Braniewo, Frombork) rozdzielała krzyżackie Prusy Górne (Elbląg) i Prusy Dolne (Bałga). Po II pokoju toruńskim w 1466 r. Warmia weszła w skład Prus Królewskich Korony Królestwa Polskiego I Rzeczypospolitej. W 1525 roku ostatni wielki mistrz Zakonu krzyżackiego Albrecht Hohenzollern (siostrzeniec Zygmunta Starego a syn Zofii Jagiełło), przyjął wyznanie luterańskie unikając w ten sposób zwierzchnictwa Watykanu i przekształcił państwo zakonne w świeckie stając się jego władcą (księciem) wyznaczonym przez króla Polski. Książę w Prusach miał otrzymać pierwsze miejsce wśród dostojników świeckich senatu Królestwa Polskiego. W wyniku zawartego traktatu prawo do dziedziczenia Prus Książęcych otrzymali męscy potomkowie Albrechta, a w razie jego bezpotomnej śmierci - jego bracia Jerzy, Kazimierz i Jan z potomstwem męskim. Po wygaśnięciu tych linii rodu Prusy miało przejąć bezpośrednio Królestwo Polskie.
1.dzień 15 VI czwartek
Nidzica -Zwiedzamy Zamek krzyżacki, w jednym skrzydle jest hotel w drugim biblioteka, na parterze restauracja. Kilka komnat udostępniono dla turystów. Zwiedzanie indywidualne bez przewodnika.
Następnie idziemy na rynek, jak wszędzie dokładnie wybrukowany, otoczony blokami mieszkalnymi w centrum stoi Ratusz z XIX wieku.
Najbliższy nocleg znaleźliśmy w Jabłonkach oddalonych 20 km od Nidzicy. Dobrą asfaltową drogą dojechaliśmy na kamping "Ranczo" położony w polu koło fermy indyków, których nie słychać i nie czuć. Jesteśmy jedynymi gośćmi więc jedno WC i prysznic zupełnie nam wystarcza. Ocena tego kampingu w skali 1-6 wynosi- 3. Szybko podłączamy prąd i wodę do kampera by zrobić obiad bo w okolicy nie ma sklepu i restauracji a tu niespodzianka cały kamper kopie prądem, czyżby jakieś przebicie. Tuż przed odjazdem kamper odebrany był z warsztatu może coś uszkodzili. Dzwonimy do elektryka, radzi uziemić a rano przyjedzie i sprawdzi. Na własną rękę szukamy awarii i dopiero po podłączeniu do innego kontaktu kamper przestał kopać. Po domowym obiedzie przesiadamy się na rowery i zwiedzamy okolicę. Do jeziora daleko. Dostęp do wody utrudniony bo gospodarstwa sięgają aż do brzegu jeziora a cały brzeg zarośnięty trzciną i krzakami. Dopiero w miejscowości Wikno jest piaszczysta, zagospodarowana plaża.
2.dzień 16 VI piątek
Po śniadaniu ruszamy do Ostródy po drodze mamy Grunwald i Olsztynek. Pierwszy postój to nowe muzeum Bitwy pod Grunwaldem. Muzeum imponujące, ekspozycje ciekawe zwiedzanie bardzo dobrze zorganizowane, indywidualne z magnetofonem i słuchawkami. Bilet ulgowy 30 zł.
Olsztynek-miasteczko podobne do Nidzicy całkowicie zburzone w 1945r. Ratusz wiernie odbudowany kamienice wokół rynku to nowoczesne bloki. Rynek oczywiście dokładnie wybrukowany za pieniądze Unii, jedyną ozdobą jest fontanna i rzeźba lwa ocalałego z mauzoleum Hindenburga. O bitwie pod Tannenbergiem i niesamowitym mauzoleum wybudowanym na cześć Hindenburga niedaleko Olsztynka można wszystkiego się dowiedzieć na wystawie w ratuszu na 2 piętrze. Tam też zgromadzono pamiątki ocalałe z obozu Stalag I B ,który istniał od 1939r-1945r. w Królikowie. W obozie przebywało 700 tys. żołnierzy polskich, radzieckich, francuskich, serbskich i włoskich. Na cmentarzu pochowano 55 tys.
Zamek Krzyżacki obejrzeliśmy tylko na zewnątrz bo już od 200 lat istnieje w nim szkoła.
Mury obronne wokół miasta miejscami zachowały się w bardzo dobrym stanie, bo dawno temu dobudowano do nich domy po obydwu stronach. W 1945 domy zburzono a mury w środku ocalały. Tuż przy murach obronnych, trafiliśmy na dawny kościół ewangelicki gdzie obecnie jest muzeum i sala wystawowa i na przewodnika pasjonata, który opowiadał nam o dziejach Olsztynka i o wielkim Polaku Krzysztofie Mrągowiuszu. Zwiedziliśmy dom Mrongowiusza Powstał on w dawnej baszcie, na linii średniowiecznych murów obronnych Olsztynka. W XVI wieku niektóre średniowieczne baszty murów obronnych zmieniono w domy mieszkalne poprzez dostawienie ścian od strony miasta i przykrycie dachem. Dom w baszcie powstał w II połowie XVI wieku i wówczas budynek należał do parafii ewangelickiej. Na parterze mieściła się szkoła ewangelicka, a na piętrze mieszkanie nauczyciela. W latach 1761-67 dom zamieszkiwała rodzina rektora Bartłomieja Maręga przybyłego z Mazowsza i tu urodził się jego syn Krzysztof, Celestyn nazwisko zmienił na Mrongowiusz - duchowny ewangelicki, kaznodzieja, pisarz religijny, filozof, językoznawca i tłumacz. Jeden z pierwszych badaczy folkloru Kaszubów. Był nauczycielem języka polskiego i jedynym gdańszczaninem należącym do Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Warszawie. Z trudem udało nam się wyrwać z rąk przewodnika który bardzo ciekawie opowiadał a my mieliśmy w planie jeszcze skansen do zwiedzania.
Podjeżdżamy do skansenu wsi mazurskiej, jest to pierwsze w Niemczech muzeum na świeżym powietrzu. Pierwotnie skansen ten utworzony był w Królewcu, w 1909 roku, powstałe na miejscu kopie zabudowań w latach 1938-42 przeniesiono pod Olsztynek. Muzeum olbrzymie, piękne duże domy, budynki gospodarcze, toalety, młyny, wiatraki, kościoły. Wszystkiego nie dało się obejrzeć. Lodówka w kamperze osiągnęła już 16 stopni trzeba ją natychmiast podłączyć do prądu, jedziemy więc do Ostródy na kamping.
Kamper park "Marina" położony jest tuż koło jeziora, prawie w centrum miasta. Toalety i natryski czyste ale w kabinach brak półki na kosmetyki w czasie kąpieli kosmetyki pływają w wodzie na podłodze. Minusem są też tory kolejowe i przejeżdżające pociągi. W skali 1-6 oceniamy kamping na 4,5 punktów. Obiad robimy w kamperze z zapasów domowych i ruszamy na zwiedzanie Ostródy na rowerach. Piękna trasa rowerowa prowadzi wzdłuż jeziora do mola, zamku krzyżackiego, amfiteatru, potem do Wieży Bismarka (niestety nieczynnej) i do plaży miejskiej. Ostróda jest piękna, tu nie zmarnowano pieniędzy z Unii Europejskiej. Wieczorem ujawnił się jeszcze jeden minus naszego kampingu tuż obok w restauracji trwała zabawa do godz.3 nad ranem.
3.dzień-17 VI sobota.
W nocy padał deszcz rano jeszcze kropiło więc w płaszczach nieprzemakalnych pojechaliśmy rowerami do sklepu po zaopatrzenie.
O godz. 10 zwiedzamy Zamek Krzyżacki a właściwie to kilka komnat i dziedziniec. Jedna ekspozycja poświęcona jest Napoleonowi który miał tu kwaterę ( w tym pałacu było mu za zimno i za wilgotno więc szybko przeniósł się do pałacu w Kamieńcu i tam mieszkał razem z Marią Walewską).
O 17 godzinny rejs po jeziorze Drwęckim.
Dzwonimy na kamping do Elbląga i dowiadujemy się że nie ma miejsc, chyba że przyjedziemy na 12 bo wtedy kampery odjeżdżają i może jakieś miejsce się zwolni.
4. dzień-18 VI niedziela
Najkrótszą drogą pędzimy do Elbląga. Po drodze zatrzymujemy się w Miłomłynie by zobaczyć na własne oczy śluzę łączącą trzy kierunki żeglugi na Iławę, Elbląg i Ostródę. Tu w roku 1844 George Steenke rozpoczął budowę kanału Elbląskiego i po raz pierwszy wbił łopatę w ziemię. Taczkę i łopatę pozostawiono na pamiątkę. Na trasie mamy też Buczyniec gdzie znajduje się muzeum historii kanału elbląskiego i miasto Pasłęk.
Pasłęk (dawniej Holland)- zatrzymujemy się na parkingu pod murami obronnymi. Miasteczko jak z bajki, położone jest na wysokiej skarpie, otoczone murami z bramą Młyńską i Kamienną. Mury obronne zachowały się na dł. 1200m co stawia je w gronie najdłuższych zachowanych murów w Polsce. Na brzegu skarpy w miejscu dawnej osady pruskiej (plemię Pogezanów) wybudowano Zamek Krzyżacki kilkakrotnie niszczony i odbudowywany (niestety nie do zwiedzania bo zajęty przez instytucje administracyjno- kulturalne) obok znajduje się kamienna wieża i ratusz gdzie mieści się informacja turystyczna czynna nawet w niedzielę. Wzdłuż wąskich uliczek zachowało się dużo pięknych przedwojennych kamienic. W tym ogólnym pięknie bardzo razi zaśmiecona ścieżka ciągnąca się na zewnątrz murów obronnych i zbyt wyeksponowane śmietniki w całym mieście a wystarczyło by ukryć je w altanach.
W Elblągu zjawiliśmy się o 11 30. Miejsce na kampingu-61 już czekało na nas. Rzeczywiście kamping pękał w szwach ok 50 kamperów, dużo Niemców i Szwedów. 3 toalety i 3 prysznice to trochę mało i rano były kolejki, ale turyści mili i uśmiechnięci. Kamping czysty pięknie położony tuż przy kanale Elbląskim, do miasta 10 minut pieszo. Mimo takiego zatłoczenia zasługuje na ocenę 5 w skali 1-6 a może i na 6.
Po zakwaterowaniu i obiedzie wyruszamy pieszo na zwiedzanie miasta. Elbląg jest najniżej położonym miastem w Polsce, założone zostało przez krzyżaków w 1237r.Według postanowień pokoju toruńskiego kończącego wojnę 13-letnią w 1466 Elbląg przyznano Polsce do której należał przez ok. 300 lat do 1772 (Po I rozbiorze Polski- Elbląg znalazł się pod zaborem Pruskim). W 1945 stare miasto zniszczone zostało w 90 %. Odbudowa starego miasta na starych założeniach rozpoczęła się dopiero w 1972r. I teraz możemy podziwiać nowe Stare Miasto.
Bulwarami doszliśmy do katedry Mikołaja z wieżą widokową - nieczynną, po drodze zajrzeliśmy do wąskiej szczeliny między kamienicami tzw. ścieżka kościelna prowadzi do trzech kolejnych kościołów i w końcu trafiliśmy do muzeum architektoniczno-historycznego które mieści się w ocalałych budynkach przedzamcza ( zamek krzyżacki został zniszczony w 1454r przez mieszczan z organizacji " Związek Pruski"), W muzeum oglądaliśmy ciekawe eksponaty pochodzące z dwóch stanowisk archeologicznych: Starego Miasta i dawnej osady handlowej Truso. Prowadzone od ponad 20 lat na terenie Starego Miasta, prace wykopaliskowe sprawiają, że z każdym rokiem zbiory muzealne powiększają się o tysiące kolejnych przedmiotów. Niektóre z tych przedmiotów są ewenementami na skalę europejską jak chociażby kolekcja średniowiecznych instrumentów muzycznych, znaków pielgrzymich, tablic woskowych używanych kiedyś jako pomoc dydaktyczna. Rewelacyjne wyniki przyniosły także badania na stanowisku Truso. W VIII - X wieku ne. nad brzegami Jeziora Druzno została założona przez duńskich Wikingów osada handlowa. W pewnym okresie jej znaczenie w wymianie handlowej w strefie Bałtyku porównywane było z osadami Birka, w pobliżu Sztokholmu i w Hedeby, na Półwyspie Jutlandzkim.
Po obiedzie zwiedzamy Elbląg na rowerach. Przejeżdżamy bulwarami wzdłuż rzeki i przez most zwodzony na wyspę spichrzów. Okazało się, ze niedziela to nie najlepszy dzień do zwiedzania. Na każdym skwerze i placu grają i śpiewają zespoły młodzieżowe i ludowe, ulice są zakorkowane przez parkujące samochody a wszyscy mieszkańcy Elbląga spacerują po bulwarach, trudno rowerami jeździć w takim tłumie a jak wstąpiliśmy do kawiarni, to godzinę czekaliśmy na gofra.
5.dzień 19-VI poniedziałek
Wycieczka statkiem po kanale Elbląskim. Kanał wybudowany w latach 1844-1881 to prawdziwy cud techniki. Kanał Elbląski ma 151 km i jest najdłuższym kanałem żeglownym w Polsce. To jedyny szlak na świecie, po którym statki nie tylko płyną po wodzie, ale również jadą lądem na wózkach.
W XIX w. na terenie Mazur zaczął dynamicznie rozwijać się drobny przemysł. Sławę na skalę światową zdobyła sosna taborska służąca do wyrobu masztów i bardzo poszukiwana przez przemysł szkutniczy. Rozwój przemysłu wymagał utworzenia sieci komunikacyjnej łączącej Prusy z Morzem Bałtyckim. Dlatego po wnikliwej analizie ekonomicznej rozpoczęto budowę kanału.O godz. 9 wypływamy z Elbląga, wytyczonym torem przepływamy przez płytkie zamulone jezioro Druzno które kiedyś było zatoką morską i na jego brzegu odkryto osadę wikingów Trusso. Potem płynęliśmy wąskim kanałem do 1 pochylni - Całuny. Ta pochylnia wywołała największe zainteresowanie turystów wszyscy znaleźli się na górnym pokładzie by na własne oczy zobaczyć jak statek będzie jechał po trawie. Zastosowane w tym celu szynowe urządzenia wyciągowe napędzane są mechanicznie siłą przepływu wody. Następne pochylnie to Jelenie i Oleśnica ta ostatnia miała największą różnicą poziomów do pokonania bo 24,5 m. Pochylnię Kąty oglądaliśmy przez okno podczas obiadu i na pochylni Buczyniec zakończyliśmy 4,5 godzinny rejs, tam czekał na nas autokar by dowieźć turystów do Elbląga. Łącznie pokonaliśmy różnicę poziomów ok. 100 m. Wycieczka kosztowała 130 zł + 20 zł autokar ale warto było!!
Po południu siadamy na rowery i zwiedzamy Elbląg. Ulice są puste mało ludzi, warunki wspaniałe nie to co w niedzielę. Najpierw Brama Targowa. Brama która jest jednym z najbardziej charakterystycznych i rozpoznawalnych zabytków. Została zbudowana w XIV wieku, jako element miejskiego systemu fortyfikacji i była fragmentem nieistniejących już murów obronnych miasta. Za bramą dojechaliśmy do dziwnego kanału na rzece Elbląg, wyglądał jak stocznia otoczony halami produkcyjnymi. Szukamy informacji w internecie i jest!!! Mieszkaniec Elbląga z pochodzenia holender Karol Schichau miał bardzo zdolnego syna który dzięki protekcji burmistrza i załatwionego stypendium ukończył politechnikę w Berlinie. Po powrocie do Elbląga Ferdynand Schichau otworzył warsztat naprawy i budowy maszyn parowych, W 1854 Schichau zbudował własną stocznię w Elblągu w zakładzie tym powstał m.in. pierwszy
niemiecki parowiec "Borussia" Potem rozpoczęto produkcję niewielkich statków pasażerskich i handlowych, pogłębiarek i holowników na potrzeby armatorów z Prus Wschodnich i na eksport. Jego pogłębiarka pracowała 45 lat na rzece Elbląg i Zalewie Wiślanym. Od 1877 roku Stocznia Schichaua budowała głównie okręty dla marynarki wojennej Cesarstwa Niemieckiego torpedowce i niszczyciele. Zamówienia na okręty napływały również z Rosji, Austro-Węgier, Norwegii, Rumunii, Japonii, Argentyny, Brazylii oraz z Chin. Ferdynand zmarł w 1896 roku. Po jego śmierci do 1917 r przedsiębiorstwo prowadził zięć, Karl Ziese. Ferdynand rozsławił Elbląg prawie na całym świecie a poza tym bardzo dbał o swoich pracowników, co nie było w tamtym czasie powszechne i przysłużył się do rozwoju Elbląga. Pomnik upamiętniający Ferdynanda Gottloba Schichau odsłonięto w 1900r. nieopodal dzisiejszej ulicy stoczniowej. Po wojnie pomnik zniszczono. Chyba z powodu niewiedzy. W 1941 utworono spółkę i produkowano w tej stoczni torpedowce i okręty podwodne. W 1945r. wojska radzieckie wywiozły całe wyposażenie stoczni jako łup wojenny do ZSRR. Po II wojnie światowej na terenie zakładów Schichaua utworzono zakład 'Zamech' produkujący turbiny, przekładnie zębate i ciężkie elementy okrętowe. W 1990 roku w klimacie transformacji systemowej w kraju Zamech przekształcono w sp. z o.o. Elzam, potem przedsiębiorstwo przekształciło się w spółkę ABB Zamech która działała do 1999r. Teraz już chyba nic nie działa i nic nie produkują bo budynki i stocznia świecą pustkami.
6. Dzień 20 VI- wtorek
Jedziemy prosto do Fromborka. Zajeżdżamy na pusty kamping. Duża polana na niej dwa drzewa. Pogoda piękna, temperatura cały czas wynosi ok 30 stopni. Pod jednym drzewem zakwaterowali turyści z namiotem więc my jedziemy pod drugie drzewo. Niestety teren był tak nierówni że musieliśmy zaparkować w pełnym słońcu. Na polanie stoją też domki kampingowe w ciemno szarym kolorze z małymi okienkami i sprawiają przygnębiające wrażenie. Łazienki i toalety były czyste ale z jakimś nieprzyjemnym zapachem stęchlizny a może szamba. W sumie kamping zasłużył na ocenę 3,5.
Jedziemy rowerami do centrum, tylko gdzie to centrum? W centrum widzimy olbrzymie wzgórze katedralne, dawną siedzibę biskupów warmińskich. W obrębie murów jest katedra, dwie wieże, dawny pałac biskupi oraz budynki dawnej kanonii. A miasto otacza tą imponującą twierdzę. Pierwsza wzmianka o Fromborku pochodzi z 1278r. Diecezja warmińska była wtedy niejako państwem w państwie krzyżackim. Ziemie były stale zagrożone atakami plemion pruskich oraz zakusami samych braci zakonnych, którzy nie mogli pogodzić się z istnieniem niezależnego księstwa na zagarniętych przez nich terenach. Biskup Henryk Fleming przeniósł stolicę biskupią z Braniewa do Fromborka w 1288r i osiadł na dobrze zabezpieczonym przed atakami wzgórzu warownym. Podjeżdżamy do wieży ciśnień i z jego szczytu podziwiamy panoramę miasta od północy widać zatokę wiślaną i port a także kanał doprowadzający wodę z rzeki do wieży. Już w 1571 roku w wieży zainstalowano urządzenie wodociągowe, które dostarczało wodę na Wzgórze Katedralne. Był to drugi tego typu wodociąg w Europie!
Jedziemy do portu. Port w przebudowie więc dojazd trudny, jakoś z drugiej strony przez podwórka domów mieszkalnych dojechaliśmy, tu przybijają statki wycieczkowe z Krynicy Morskiej i po 2 godzinach zwiedzania wracają. W odwrotnym kierunku wycieczek nie ma. Po lewej stronie widać plażę i długie betonowe molo. Plaża jest nowa, dobrze zagospodarowana, przywieziony piasek jeszcze czysty ale zatoka jest płytka, 200 m od brzegu woda sięga do pasa. Port jest tuż obok więc woda trochę mętna, a może to wynik zamulenia zatoki.
Wspinamy się na Wzgórze Katedralne. Trzeba się zorientować co tam jest do zwiedzania i jak to zaplanować na dwa dni. Zaczynamy od muzeum Kopernika i jesteśmy trochę rozczarowani, jak na dzisiejsze możliwości i mając tak ciekawy temat muzeum jest nudne.
Następna do zwiedzenia jest Wieża Kopernika gdzie Kopernik mieszkał w czasie oblężenia (w czasach pokoju miał dom poza murami). Na poszczególnych poziomach umieszczona była kuchnia, sypialnia, pracownia i obserwatorium. To było bardzo ciekawie odtworzone.
Jeszcze zdążyliśmy na ostatni seans w planetarium i to też była porażka, Nudna informacja o planetach a przecież można było o Koperniku co wstrzymał Słońce ruszył Ziemię i każdy by pękł z dumy, że Polskie Go wydało plemię. Chociaż to sprawa niejasna. Ojciec Kopernika pochodził ze Śląska (z Nysy?) a matka z domu Watzenrode z Westwalii. Niewątpliwie był on przedstawicielem ludności pogranicza; osobą niemieckojęzyczną, a równocześnie - pod względem politycznym - poddanym królów polskich. Wracając na kamping trafiliśmy na Muzeum medycyny Dział Historii Medycyny znajduje się w zespole poszpitalnym św. Ducha. Budynek szpitala wraz z gotycką kaplicą św. Anny pochodzi z pierwszej połowy XV w., budowany był etapami. Jest to jedyny w Polsce zabytek szpitalnictwa, który w niezmienionym kształcie zachował się od początku XVII w. Dziś stał się miejscem ekspozycji zabytków historii medycyny
7.dzień 21 VI środa.
Od rana kontynuujemy zwiedzanie Wzgórza Katedralnego.
Zaczynamy od wieży Radziejowskiego. Przed rokiem 1448 powstała wieża artyleryjska. Był to kluczowy punkt obronny najbardziej zagrożonego, płaskiego przedpola i głównego dojazdu do warowni. W 1448 roku, wybudowano na niej dzwonnicę. Ta konstrukcja popadła w ruinę i w latach 1683-1685 i została zastąpiona dzwonnicą w obecnym kształcie. W roku 1945 w czasie działań wojennych wieża została zniszczona. Jej odbudowa w latach 1968-1972 jest uznawana za jedną z lepszych powojennych realizacji konserwatorskich w Polsce. W wieży umieszczone jest wahadło Foucaulta które udowadnia że Ziemia się obraca wokół własnej osi.
Nowy Pałac Biskupi wybudowany został w latach 1844-1845 w stylu neogotyckim na wschód od wzgórza katedralnego. Na parterze pałacu znajduje się kaplica, a na piętrze sale reprezentacyjne, w których zachowały się biało szkliwione piece kaflowe, na uwagę zasługuje również stolarka drzwiowa i okienna, zabytkowe schody, boazerie, intarsjowane podłogi i unikalne witraże. Pałac był siedzibą biskupów przez ponad sto lat - do momentu przeniesienia siedziby biskupów do Olsztyna.
Od roku 1945 Nowy Pałac Biskupi pełni funkcję katedralnej plebani. Na posesji znajduje się także budynek wozowni w dawnych stajniach
Pozostała nam jeszcze do zwiedzenia Katedra i grób Kopernika a na zakończenie koncert organowy. Kościół katedralny zbudowano latach 1329-1388 Od końca XV wieku wzgórze katedralne we Fromborku było ośrodkiem polskości na Warmii, Mikołaj Kopernik, kanonik kapituły warmińskiej. Żył i pracował na wzgórzu katedralnym prawie nieprzerwanie od 1510 roku do śmierci w 1543 roku. To tutaj opracował dzieło "De Revolutionibus", które zrewolucjonizowało dotychczasowe pojęcie o wszechświecie. Wiadomo było, że Kopernik pochowany był w podziemiach katedry, że był jednym z najstarszych kanoników bo dożył sędziwego jak na tamte czasy wieku 70 lat. Wszyscy chowani byli bezimiennie. Odnaleziono grób seniora ale na potwierdzenia czy to na pewno Kopernik potrzebne były badania genetyczne a po 400 latach trudno znaleźć kogoś z rodziny. A znaleziono 10 włosów w księgozbiorze,
gdzie Kopernik własnoręcznie robił notatki ( księgozbiór wywieźli Szwedzi w czasie potopu szwedzkiego z 46 tomów z notatkami 36 znajduje się w bibliotece Uniwersytetu w Uppsali 2 tomy w Obserwatorium Astronomicznym i jeden w Bibliotece Narodowej Szwecji). Była zgodność kodu genetycznego. W 2010 roku szczątki Kopernika spoczęły po raz drugi w podziemiach archikatedry. Koncert organowy to niesamowite przeżycie, niektórzy turyści płakali ze wzruszenia a zakończył się owacją na stojąco. Wracamy na kamping jest bardzo gorąco. Jeść się nie chce więc robimy na obiad ryż z truskawkami i śmietaną. Po obiedzie jeszcze pożegnalny przejazd rowerami przez Frombork, pamiątkowe zdjęcie z Kopernikiem i możemy się pakować do wyjazdu.
8.dzień 22 VI czwartek.
O godzinie 8 wyjeżdżamy do Giżycka. Po drodze zatrzymujemy się w Braniewie.
Już w XIV wieku otoczono je murami obronnymi z kilkunastoma wieżami. Część fortyfikacji składała się z podwójnej linii murów. Mury zewnętrzne otaczała szeroka fosa i rzeka Pasłęką. O pomyślności Braniewa zadecydowało jego położenie nad rzeką, w pobliżu ujścia do Zalewu Wiślanego. Był to jedyny port całej Warmii i przechodziły przez niego wszystkie produkty importowane lub eksportowane drogą morską do księstwa warmińskiego. W XIV wieku Braniewo dołączyło do Ligi Hanzeatyckiej, będącej związkiem handlowym zrzeszającym najbogatsze miasta handlowe Europy Północnej. Na całym obszarze Prus Braniewo było na czwartym miejscu pod względem ważności, a wyprzedzały je tylko Gdańsk, Toruń oraz Elbląg. Na stałe w historii Braniewa zapisał się Stanisław Hozjusz, biskup warmiński oraz kardynał papieski, sprowadził on do miasta Jezuitów, zakładając przy tym pierwsze w Polsce kolegium jezuickie nazwane Colegium Hosianum. Wśród studentów kolegium byli m.in. św. Andrzej Bobola. Pierwszy z wielkich konfliktów XX wieku obszedł się z Braniewem łaskawie, ale ostatni rok drugiej wojny światowej przyniósł utratę większości zabytków. Pojedyncze wysadzili sami Niemcy, a pozostałe padły ofiarą sowieckich nalotów. Razem utracono około 80% zabudowy. Po Zamku biskupów warmińskich z XIII w. pozostała tylko wieża Bramna. Niedaleko wieży pozostał Fragment muru obronnego dawnego zamku . Z wewnętrznego muru obronnego ocalała Wieżą Młyna Kieratowego gotycka baszta z XIV w. oraz Wieża Klesza. Naprzeciwko niej
stoi znacznie niższa okrągła baszta, będąca częścią zewnętrznego muru obronnego. W dawnych budynkach po Collegium Hosianum mieszczą się dziś Zespół Szkół Zawodowych oraz Muzeum Ziemi Braniewskiej. W miejscu dawnej fosy, wybudowano Amfiteatr na wodzie. na wschód od Wieży Klesza zobaczymy XV-wieczną Basztę Prochową. Szpichlerz Mariacki budowla z 1831 roku jest ostatnim reliktem dawnej portowej dzielnicy spichrzy. W historycznym magazynie mieści się obecnie restauracja. Budowa pierwszej z tras kolejowych, łączącej Malbork z Królewcem, trwała w latach 1852-1853. Na jej przebiegu znalazło się też Braniewo. Dworzec w Braniewie jest najstarszym dworcem na terenie Warmii a jaki orginalny!
Następne miasto do zwiedzania na naszej trasie to Pieniężno (dawniej Melzak).Miasto pięknie położone jest na wzgórzu a u podnóża przepływa rzeka Wałsza. Podjeżdżamy do centrum i ze zdziwieniem oglądamy centrum miasta -plac, trochę jak trawnik, trochę jak klepisko na którym stoi odbudowany ratusz, jeszcze w stanie surowym. Okazało się że w czasie lotów dywanowych na Królewiec część bomb spadła na Pieniężno, ocalało tylko 7 domków. Cegły z tego gruzowiska wywożono na odbudowę Warszawy. Miasto jeszcze się nie pozbierało po tej katastrofie. Imponująco wygląda tylko Kościół Piotra i Pawła i Zamek Kapituły Warmińskiej ( w ruinie). Po kościele Ewangelickim pozostała tuż koło ratusza tylko samotna wieża. Ratusz obeszliśmy dookoła. Na murach są zdjęcia jak wyglądał rynek przed wojną.
Trzeba przyznać, że dawniej był bardzo ładny. Zamek nieco schowany za kościołem wygląda tragicznie, prawe skrzydło już bez dachu zarośnięte zielskiem i krzakami, skrzydło centralne (mieszkalne) jeszcze stoi. Zamek zbudowany został przez biskupów warmińskich w 1 połowie XIV w. Wielokrotnie był niszczony w czasie wojny 13 letniej. Po odbudowie, w latach 1518- 1519 na zamku mieszkał Mikołaj Kopernik, który wyjeżdżał z niego na kontrole okolicznych wsi należących do kapituły warmińskiej. Od 1772 roku zamek przestał być własnością kapituły warmińskiej i opuszczony niszczeje do tej pory.
Jeszcze jedna atrakcja Pieniężna to elektrownia wodna wybudowana w roku 1914. Na skutek działań wojennych budynek elektrowni został zniszczony, a znajdujący się wewnątrz agregat z silnikiem Diesla został wysadzony w powietrze. W 1953 roku rozpoczęto odbudowę obiektu.
Następny ciekawy obiekt w Pieniężnie to most kolejowy nad rzeką Wałszą wybudowany w 1884 roku, łączący Olsztyn z Braniewem i Królewcem. Most zbudowany jest z trzech przęseł łukowych odwróconych do dołu o łącznej długości ok. 160 m, przejazd pociągów odbywa się po górnej części łuku. Pod koniec II wojny światowej, wycofujące się wojska niemieckie wysadziły most. Most odbudowano i oddano do użytku w 1951 roku, zachowując jego konstrukcję i wygląd. Współcześnie przez most przebiega czynna linia kolejowa na trasie Olsztyn - Braniewo. Most jest teraz zupełnie niewidoczny w gęstwinie drzew i trudno o sfotografować. Jedziemy dalej. Trzeba przyznać że stan dróg w naszym kraju bardzo się poprawił. Od Fromborka do Kętrzyna jechaliśmy piękną nową drogą o jasno szarym kolorze ( jakiś nowy rodzaj asfaltu?). Potem do Giżycka było już normalnie-asfalt czarny, połatany, dziura na dziurze.No i jesteśmy w Giżycku.
Kamping pięknie położony w centrum miasta tuż przy zamku krzyżackim t.z. po zamku krzyżackim zostały tylko dwie piwnice na nich w 2011 zamek odbudowano i przerobiono na Hotel Bruno (nie do zwiedzania).
Kamping przy hotelu jest duży lecz nie najlepiej zorganizowany. Jest przygotowanych kilka miejsc nad kanałem ale reszta to teren nierówny, bez wyznaczonych stanowisk, każdy ustawia kamper jak mu pasuje. Łazienki i WC duże i czyste a w miejscu do zmywania naczyń tylko zimna woda. Mimo wszystko oceniamy ten kamping na 5,0.Tuż przy zamku na Kanale Łuczańskim istnieje jedyny w Europie most obrotowy. Most zbudowany został w 1898 roku przez firmę z Zielonej Góry, żeby zapewnić dojazd z miasta do Twierdzy Boyen. Most został wysadzony w powietrze przez wycofujące się wojska niemieckie i odbudowany po wojnie. Obsługa mostu odbywa się ręcznie, tak że ważący 100 ton most obsługuje jedna osoba. Cała operacja zajmuje operatorowi około 5 min. W czasie naszego pobytu most ani razu się nie obrócił.
Po 3 godzinach jazdy kamperem przesiadamy się na rowery i jedziemy na wzgórze św. Bruna z Kwerfurtu. Gdzie z rąk pogan 12 lat po św. Wojciechu zginął Jeszcze jeden misjonarz - Bruno, który chciał nawracać Prusów na wiarę chrześcijańską. Widocznie woleli swoich bogów.Potem trasą rowerową ulicą Warszawską jedziemy do wieży ciśnień. Budowla powstała w 1900 r. W charakterystycznej kopule znajdował się zbiornik wodny który mieścił w sobie ok. 200 m3 wody. Giżycka wieża zaopatrywała mieszkańców miasta w bieżącą wodę do roku 1996, kiedy to zmodernizowana została sieć wodociągów miejskich. wieżę kupił Henryk Górny. Nowy właściciel podjął się renowacji, szczyt kopuły powiększony został o nowoczesny taras widokowy a w jej wnętrzu powstały: "mini- muzeum" oraz nastrojowa kawiarnia. Na najwyższą kondygnację Wieży Ciśnień ( 162 m n.p.m.) prowadzi 129 stopni, a można skorzystać z nowoczesnej windy. Konsumując lody z szarlotką podziwialiśmy panoramę Giżycka.
9.dzień 23-VI piątek
Po śniadaniu siadamy na rowery i jedziemy do twierdzy Boyen. Historia Polski była niezwykle burzliwa, ziemie przechodziły z rąk do rąk i dlatego powstawały tu twierdze od średniowiecza do II Wojny Światowej. Twierdza Boyen pod względem wielkości jest na 8 miejscu po Gdańsku, Modlinie, Srebrnej Górze, Świnoujściu, Przemyślu, Poznaniu i Kłodzku. Położona jest na wąskim przesmyku między dwoma jeziorami - Kisajno i Niegocin.
Twierdza powstała z rozkazu Fryderyka Wilhelma IV w latach1844- 1855 w celu ochrony wschodnich granic Prus, ma kształt gwiazdy, której ramiona tworzy sześć bastionów i prowadzą do niej cztery bramy. Styl ten rozwinął się w epoce prochu strzelniczego, kiedy armaty zdominowały pole bitwy. Twierdza zajmuje powierzchnię ok. 100 ha i została przygotowana dla załogi liczącej około 3000. żołnierzy. Do twierdzy prowadzą dwie drogi od strony Giżycka i Kętrzyna, i cztery bramy wjazdowe. Całość otaczać miał mur o długości 2303 m.
Po I wojnie światowej zmieniono zastosowanie twierdzy, tworząc w niej między innymi szpital. W przededniu II wojny światowej Twierdza Boyen była jednym z punktów zbornych armii niemieckiej, która z terenu Prus Wschodnich wkroczyła na terytorium Polski.
Od roku 1945 Twierdza Boyen przeszła w ręce Wojska Polskiego. W latach 50. podjęto decyzje o umiejscowieniu tutaj kilku przedsiębiorstw spożywczych, co spowodowało duże zniszczenia, a przede wszystkim budowę nowych, zupełnie nie pasujących do charakteru obiektu budynków. W 1989 po opuszczeniu przez wojsko, twierdza była ogólnodostępna, co spowodowało dewastację i pożary spichlerzy.
Właścicielem całości obiektu jest teraz miasto Giżycko , a na podstawie umowy dzierżawy Twierdza zarządzana jest przez Towarzystwo Miłośników Twierdzy Boyen, Towarzystwo zagospodarowało teren twierdzy i zapewniło całodobowy nadzór. Udostępniło większość budowli do zwiedzania wyznaczając ścieżki oraz przewodników. W koszarowcu przy Bramie Giżyckiej urządzono schronisko młodzieżowe i Muzeum Twierdzy Boyen. Wybraliśmy najtrudniejszą trasę. A co tam! Chcemy zobaczyć wszystko! Błąkaliśmy się wśród krzaków i drzew, gubiliśmy trasę bo nie widać było oznaczeń w tych chaszczach. Raz szliśmy zieloną raz niebieską. Trudno było zidentyfikować na mapie zwiedzane budynki. Niektóre już w tragicznym stanie. A udało się do tej pory wyremontować tylko dwa z kilkunastu zabytkowych budowli - stajnię z wozownią i laboratorium prochowe. Rozpadające się budynki sprawiają przygnębiające wrażenie, w tym tempie odbudowy większość obiektów się rozpadnie zanim znajdą się pieniądze na odbudowę zwłaszcza te budowane metodą muru pruskiego.
Po południu zaczął kropić deszcz, schroniliśmy się w smażalni ryb i zjedliśmy bardzo smacznego sandacza i sieję. Rozpadało się na dobre więc wróciliśmy na kamping na herbatkę i czekamy aż przestanie padać bo o 16 20 mamy wykupiony rejs statkiem (3 jeziora -Niegocin, Kisajno, Tałty i 3 kanały- Łuczański, Wilczyński/ Wilkasy, Piękna Góra), który może być odwołany przy słabej frekwencji i wtedy nie zwracają pieniędzy za bilety. A tu dalej pada!! Ubrani w nieprzemakalne rybackie płaszcze ruszamy do przystani. Kapitan poinformował nas, że poniżej 10 osób statek nie wypłynie. Na szczęście wyszło słońce i 10 osób stawiło się na pokładzie. Popłynęliśmy. To była piękna wycieczka.
10.dzień 24-VI sobota
Jeszcze pożegnalny przejazd rowerami przez Giżycko i jedziemy kamperem dalej do Ukty na trasie mamy miasto Ryn z pięknym zamkiem, jest godz.10 czas na drugie śniadanie więc zatrzymujemy się na parkingu przy zamku. Po śniadaniu obejrzeliśmy zamek na zewnątrz i trochę w środku. Piękny hotel, na dziedzińcu zrobiono olbrzymią restaurację pod brezentowym dachem, a w wieżach schody prowadzące do pokoi hotelowych. Na parterze w recepcji znaleźliśmy informację, że o godz. 11 przewodnik w stroju krzyżaka będzie oprowadzał turystów po zamku. Krzyżak zjawił się punktualnie i ciekawie opowiadał o dziejach zamku, dowiedzieliśmy się że: zamek wybudowano około 1377 r. w miejscu istniejącego tu wcześniej grodu plemienia Galindów. Warownia powstała na wzgórzu,
pomiędzy dwoma jeziorami, z których jezioro Ołów stanowiło naturalną fosę. Pierwszym ryńskim Komturem był od 1394 r. Fryderyk von Wallenrode brat Konrada von Wallenrode, wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego, o którym pisał Adam Mickiewicz. Dzieje zamku były bardzo burzliwe. W XV w. zamek zdobyli powstańcy Związku pruskiego a po niespełna roku, odbity został przez wojska krzyżackie. Po sekularyzacji Zakonu Krzyżackiego tereny, na których znajduje się zamek, stały się lennem Królestwa Polskiego. W związku z tym, w 1525 r., powstało na zamku starostwo i zamek rozbudowano. Potem był własnością prywatną. W 1794 r. został wystawiony na licytację. W 1853 r. zamek kupiła rejencja w Gąbinie i przebudowała go na więzienie. W 1881 r. miał miejsce pożar, po którym rozpoczęto kolejną przebudowę. Prace budowlane ciągnęły
się aż do 1911 r. W latach 1939-1945 Niemcy urządzili w zamku więzienie karne dla polskich robotników przymusowych. W 1942 r. stworzono w nim obóz dla Belgów, Czechów, Francuzów i Norwegów. Po 1945 roku zamek był siedzibą urzędu miejsko-gminnego, domu kultury, biblioteki i muzeum, które mieściły się w nim do roku 2000. Obecnym właścicielem zamku jest Andrzej Dowgiałło i w 2006 roku otwarto na zamku hotel. Nieco poniżej zamku podziwiamy Młyn wodny. W 2011 roku młyn został pięknie odrestaurowany i adaptowany na hotel i restaurację. Co ciekawe młyn wodny działał w tym samym miejscu już w czasach krzyżackich, wykorzystano fakt wyższego położenia jeziora Ołów w stosunku do jeziora Ryńskiego. Różnica poziomów wynosi aż siedem metrów na odcinku 170m. Dzięki połączeniu obydwu jezior kanałem wykorzystano naturalny spadek terenu i zaprzęgnięto wodę do napędzania zamkowego młyna. Woda z kanału zasilała też zamkową studnię. Kanał przetrwał wieki, istnieje do
dziś i jest interesującym przykładem średniowiecznej sztuki inżynierskiej. W XIX wieku został obmurowany polnym kamieniem, biegnie pod ziemią. Woda w dalszym ciągu płynie ryńskim kanałem i tak jak dawniej, wypływa z szumem tuż obok młyna. Obraca nawet młyńskie koło, choć stanowi to już tylko turystyczną atrakcję.
Dojeżdżamy do Ukty na kamping "Żelazny Most". Kamping duży w dole płynie rzeka Krutynia. Łazienki i WC znajdują się w domu gdzie są pokoje do wynajęcia wszystko czyste i pachnące ale natryski na żetony trzeba dodatkowo płacić. Stanowiska na kampery w pełnym słońcu. Oceniamy to miejsce na 4,5 no może nawet 5.
Tuż za ogrodzeniem jest wieża widokowa i podmurówka po żelaznym moście kolejowym. Tą linią kolejową w okresie dwudziestolecia międzywojennego przyjeżdżali liczni turyści a jednym z centralnych punktów wycieczek było zwiedzanie osad starowierców. Staroobrzędowcy, zwani także filiponami, nie uznali w XVII w. reform patriarchy Nikona wprowadzonych w Rosyjskim Kościele Prawosławnym. Prześladowani za swoje przekonania religijne, zmuszeni byli emigrować. Pierwsi staroobrzędowcy przybyli na Mazury w latach dwudziestych XIX w. W rejonie wsi Ukta i rzeki Krutyni utworzyli 11 osad. W Wojnowie do dziś zachował się klasztor żeński gdzie jest muzeum ikon, mała cerkiew i cmentarz. Po 1945 roku tory zdemontowano, a ruch turystyczny związany ze spływami kajakowymi rozkwitł na nowo w 1989 roku. Miejscowość Ukta w XIX wieku należała do większych ośrodków na terenie Puszczy Piskiej. W Ukcie znajdował się tartak, fabryka zapałek, huta szkła oraz dwa młyny i trzy hotele. Nazwa miejscowości pojawiła się wraz z przybyciem w te okolice starowierców w 1832 roku. Przejechaliśmy rowerami wzdłuż i w szerz przez wieś Uktę i nie znaleźliśmy żadnych śladów dawnej świetności. Piękna polna droga wzdłuż rzeki Krutyni skończyła się w osadzie Wypad i trzeba było wracać.
11.dzień 25 VI niedziela
Rano pojawiliśmy się w restauracji Ukta Główna by opłacić spływ kajakowy, Krutynia wypływa z jeziora Krutyńskiego a kończy bieg w jeziorze Bełdany. wybraliśmy trasę C Ukta- Nowy Most najkrótszą bo tylko 8 km na 2-3 godziny spływu. Ze zdziwieniem zapłaciliśmy 110 zł za dwie osoby (kajak i obiad) i popłynęliśmy!!! Nurt wolny, liczne zakola, spadek rzeki nieduży. Szerokość rzeki 30-40m, a głębokość od 1,5-2,5 m do 3-7 m. Woda jak kryształ. Bujna roślinność czepia się wioseł, czasem mijamy rodzinę łabędzi, czasem kaczki krzyżówki, jest pięknie, po 2 godzinach krzyż boli od twardego oparcia a my już dopływamy do przystani "Perła Krutyni" a jednak za krótką trasę wybraliśmy, trzeba było płynąć do Iznoty, albo poprzedniego dnia zaliczyć trasę B w górnym biegu rzeki 10 km Młyn- Ukta. Trudno następnym razem przepłyniemy całą Krutynię. Dzwonimy do organizatorów spływu i czekamy na transport. Na obiad dostaliśmy wieprzowinę duszona w sosie, ziemniaki i surówkę wszystko bardzo smaczne.
Po południu siadamy na rowery i zwiedzamy okolicę, dojechaliśmy do Stanicy Wodnej PTTK, jednak nasz kamping jest lepszy.
12. 26 VI poniedziałek Szczytno
Parkujemy w centrum tuż obok ruin zamku. Zamek z cegły powstał na miejscu zamku drewnianego w 1370 roku. Przez lata pełnił on różne funkcje. Początkowo zarządzał nim prokurator krzyżacki, później był siedzibą starostwa i siedzibą Książąt Pruskich. Od 1925 roku w zamku znajdowało się Muzeum, Po wojnie zbiory muzealne zostały przeniesione do Ratusza a sam zamek stał się ruiną, którą można zwiedzać. Nieopodal ruin Zamku Krzyżackiego jest miejska plaża i molo, które wychodzi daleko w głąb jeziora.
Ratusz zbudowano w 1937 roku. Styl tego ratusza przypomina zamki obronne. Jest tu Muzeum Mazur ale w poniedziałki nieczynne.
Jeszcze jedna atrakcja Szczytna to pomnik Krzysztofa Klenczona który znajduje się przed Domem Kultury. Krzysztof urodził się w Pułtusku, ale to właśnie w Szczytnie spędził młodzieńcze lata swojego życia i stąd wyruszył w świat z gitarą. A jakie piękne piosenki śpiewał! Nikt na świecie nie wie, Wróćmy nad jeziora, Kwiaty we włosach, Biały Krzyż, Niebo z moich stron, Ciągle pada, Dozwolone do lat 18. Zginął w wypadku samochodowym w Chicago w wieku 39 lat, pochowany jest w Szczytnie.
Ośrodek szkolenia agencji wywiadu nad jez. Starokiejkuckim gdzieś tutaj istniał ale chyba dobrze ukryty w lasach , bo nie znaleźliśmy go. W atrakcjach Szczytna nie ma o nim żadnych informacji.
I to by było na tyle! jak podsumowałby profesor Mniemanologii Stosowanej Jan Tadeusz Stanisławski, a jeszcze zostało tak dużo ciekawych miejsc do zwiedzania, Iława, Reszel, Kętrzyn, Lidzbark Warmiński, Olsztyn, może następnym razem. Polska jest piękna!
Do zobaczenia na trasie!