Świat Campera


Idź do treści

Kamperem do Wielkopolski

Camperem przez Polskę

9 wyprawa kamperem do Wielkopolski 5 IX - 14 IX 2024r.


Trasa: Warszawa- Poddębice- Gosławice- Konin- Gosławice- Kleczew- Dobrzyca - Jarocin - Boguszyn- Śmiełów- Koszuty - Kórnik - Poznań - Puszczykowo - Rogalin - Września - Ostrów Lednicki - Gniezno - Gosławice - Warszawa

1. Dzień 5 IX czwartek Warszawa - Gosławice
Ruszamy na 9 wyprawę po Polsce do Wielkopolski. Niby koniec lata a temperatura ciągle wysoka ok 30 stopni, trudno jakoś damy sobie radę. Najważniejsze że lodówka jest już nowa i na akumulator więc możemy cały dzień zwiedzać bez obawy że zapasy domowe się zepsują w tym upale.
Jedziemy trasą A2 do Poddębic na trasie minęliśmy otwarte bramki gdzie zazwyczaj brali opłatę za przejazd autostradą. Szukam informacji w internecie i jedno wiem na pewno, kara wynosi 500zł. Ciekawe ile kosztuje sam przejazd? I jak za niego zapłacić? Na stacji benzynowej kierowca tira powiedział że do Konina jeździ się za darmo. Uff! Udało się bez kary.
Poddębice - zwiedzamy pałac Grudzińskich z 1617 r. najpiękniejszy obiekt epoki renesansu w Polsce środkowej- tak napisali w informacji. Obecnie jest to Dom Kultury i Sportu. Zwiedzanie z przewodnikiem tylko w weekendy ale miła kierowniczka udostępniła nam pałac w czwartek.
Poddębice należały do wojewody rawskiego Zygmunta Grudzińskiego, który brał udział w rokoszu Zebrzydowskiego po stronie buntowników. Po jego upadku zrezygnował z kariery politycznej, osiadł w Poddębicach i zlecił budowę nowej siedziby. Do lat 40 XVII w. synowie Zygmunta rozbudowali istniejący korpus w południowej części o wieżę, loggię, oraz kaplicę. Dalsze przebudowy dokonano po 1773 r., kiedy dwór był rezydencją letnią księżnej Sanguszkowej. W r. 1873 pałac został rozbudowany przez kolejnych właścicieli, rodzinę Zakrzewskich. Dostawiono wówczas do głównej bryły poprzeczne skrzydło. Niedawno pałac odnowiono za pieniądze Unii i przystosowano dla osób niepełnosprawnych ale jego wnętrza zatraciły częściowo pierwotne podziały. W najmniej przekształconej formie zachowała się kaplica pałacowa.


Park pięknie utrzymany, są tu klomby, ławki, fontanna i wszystkie atrakcje dla dzieci. W północnej części parku znajduje się kościół ewangelicki zbudowany w latach 40. XIX w. przez dziedzica Zakrzewskiego. Od 2014 roku w budynku znajduje się Pijalnia Wód Termalnych i Teatr Integracji. Poddębicka woda termalna o temperaturze 72oC (na powierzchni) pochodzi z odwiertu Poddębice GT-2. Wydobywana jest z głębokości 2101m (Dolna Kreda). Spróbowaliśmy- jest bardzo smaczna i na pewno bez mikrocząstek plastiku bo wtedy jeszcze nie istniał. Istniały dinozaury. Woda z odwiertu wykorzystywana jest też do napełniania basenów (termy poddębickie). Nie sprawdziliśmy jak się pływa w wodzie mineralnej bo parking przed basenami był zapełniony samochodami do ostatniego miejsca.


To aż niesamowite że taką małą miejscowość stać na duży park z pałacem i jeszcze termy. Widać że mają dobrego gospodarza.
Jedziemy do Konina na parking MOSiR nad jeziorem Gosławickim. Wjeżdżamy na teren Ośrodka o godz. 15 10. Recepcja zamknięta, pracują do 15. Dużo ludzi opala się nad jeziorem, część mieszka w domkach kempingowych, mówią że obsługa zjawi się jutro o 10. Co tu robić? Miejsc parkingowych dla kamperów nie widać. Stoi jedna przyczepa a obok jest skrzynka z prądem tylko czy jest podłączony, sprawdzamy i jest prąd! To jeszcze napełnić zbiornik wodą i już samowolnie podłączamy się do prądu. Wcisnęliśmy się między domkami obok przyczepy kempingowej. Rano zapłacimy. Kemping ładny z plażą, przystanią żaglową, trochę retro, dużo domków w trakcie remontu. WC - czyste, tylko prysznice zamknięte a klucz w recepcji (nieczynnej). Ocena kempingu -4. Po zakwaterowaniu zjedliśmy o 19 obiadokolację ( Leczo z chlebem a na deser jabłecznik) i jeszcze zdążyliśmy zwiedzić Zamek Piastowski. Rowerami jedziemy 10 minut do Gosławic. Dziwny zamek, położony na wąskim, piaszczystym półwyspie, otoczony z trzech stron wodami jeziora i bagnami. Takie usytuowanie sprawiało, że zamek dostępny był jedynie od strony wschodniej. Obronnej roli zamku podporządkowany został też jego kształt: niewysoki, krępy i bez wieżowy. Trudno było zrobić zdjęcie z każdej strony był słabo widoczny.
Zamek rycerski wybudowany był w latach 1420-26 przez Andrzeja Łaskarzyca herbu Godziemba. Był to biskup poznański, dyplomata epoki jagiellońskiej, reprezentujący Polskę w procesach z Krzyżakami - prawdopodobnie nigdy jednak w zamku nie mieszkał, zmarł bowiem w roku 1426, przed ukończeniem jego budowy. Zamek został zniszczony w czasie "potopu szwedzkiego". W 1772 obiekt trafił w ręce Jadwigi Łąckiej, a później rodu Kwileckich. Zwiedzanie zaczynamy od spichlerza gdzie w pierwszej dekadzie XXI wieku, przy dużym wsparciu KWB Konin utworzono wystawę poświęconą geologii konińskich złóż węgla brunatnego, historii i tradycjom górniczym. W specjalnie przystosowanym pomieszczeniu stanął zrekonstruowany słoń leśny, którego szczątki (kompletne) wydobyli przed laty górnicy. W zamku zobaczyliśmy jeszcze wystawę o historii Konina i skończył się czas zwiedzania, resztę zobaczymy jutro.

2.dzień 6 IX piątek Gosławice - Konin - Gosławice

Po śniadaniu opłaciliśmy dwa noclegi z prądem. 35 zł od osoby na dobę to bardzo tanio! Dostaliśmy nr. kodu do łazienki i kontynuujemy zwiedzanie znów jedziemy do Zamku.
W gotyckich piwnicach, na parterach, a także na piętrach obu skrzydeł; jest m.in. wystawa wykopalisk archeologicznych oraz biżuterii patriotycznej i jubilerskiej od schyłku XVIII w. do okresu międzywojennego.
Na podwórku oglądamy mały skansen.



Obiad w kamperze pomidorowa z makaronem i możemy jechać do Konina. Kierowniczka Ośrodka akurat wracała do domu więc podwiozła nas do przystanku" Leśna" a dalej autobusem 56 jedziemy do Grunwaldzkiej na Starówkę. Stare Miasto jest małe ale urocze. W godzinę zwiedziliśmy wszystkie atrakcje Konina.

1. słup graniczny z XI w. przy kościele św. Bartłomieja. Jest on najstarszym zachowanym i opatrzonym inskrypcją znakiem drogowym w Europie informujący że tu jest środek [drogi] z Kruszwicy do Kalisza



2. Ratusz z XVIII wieku.
3.Dom Zemełki. Najstarsza kamienica na rynku w której mieszkał Jan Zemełka. Był doktorem medycyny, wybitnym lekarzem, zdolnym finansistą, człowiekiem bardzo zamożnym i jednocześnie dobroczyńcą o wielkim sercu, zasłużony dla Konina i Kalisza. Twórca fundacji stypendialnej dla synów mieszczan z Konina, Koła i Kalisza. Zmarł bezpotomnie w 1607 r.

4. Dworek Zofii Urbanowskiej to publicystka i pisarka, autorka m.in. "Księżniczki", "Róży bez kolców" i "Gucia zaczarowanego", mieszkała w swojej konińskiej rezydencji po powrocie z Warszawy aż do śmierci w 1939 r.
5. Fontannę słupową.


6. Bulwary nad Wartą. Dopiero tutaj znaleźliśmy kawiarnię by trochę odpocząć przy lodach z kawą mrożoną. Nadal utrzymują się upały temperatura 30 oC. Powrót autobusem 56.




Wieczorem oglądaliśmy konińskiego Titanika. To jest elektrownia Pątnów pięknie oświetlona i odbijająca się w wodzie jeziora.

3.Dzień 7 IX sobota Gosławice - Boguszyn

Jedziemy zobaczyć koparkę Dolores z zamkniętej w ubiegłym roku odkrywki Jóźwin. Piękny potwór stoi sobie przy drodze w Wielkopolu, blisko Kleczewa. Dzięki grupie pasjonatów Dolores uniknęła pocięcia na żyletki i już jest atrakcją turystyczną. Jej długość całkowita wynosi 118 m, wysokość to 38 m (czyli jest wyższa od wieżowca) a szerokość 28 m. Waży ponad 2.5 tys. ton. Za 2 lata będzie można obejrzeć koparkę wewnątrz.
Zrobiliśmy zdjęcia i jedziemy dalej do zamku w Dobrzycy gdzie obecnie znajduje się Muzeum Ziemiaństwa.
Początkowo w tym miejscu stała posesja Tumlina Dobrzyńskiego składająca się z drewnianego dworu i murowanej wieży, za sprawą jego potomków, rozrosła się w XVI i XVII wieku w murowaną, założoną na planie litery L, otoczoną fosą fortalicję.
W 1717 roku majątek kupił od Dobrzyckich Aleksander Gorzeński herbu Nałęcz, ale dopiero jego wnuk Augustyn, zamienił starą fortalicję w okazałą, klasycystyczną rezydencję. Ożeniony w 1774 roku z Aleksandrą Skórzewską, córką znanej sawantki Marianny, zyskał wstęp na pałacowe pokoje króla pruskiego i tytuł jego szambelana. Później, jako generał adiutant i zwolennik konstytucji 3 Maja przebywał blisko króla Stanisława Augusta aż do jego abdykacji. Data ukończenia stanu surowego pałacu to 1795 r. Wystrój wnętrz, których ściany pokryły bogate polichromie, wiąże się z nazwiskami dwóch malarzy - Antoniego Smuglewicza oraz Roberta Stankiewicza. Pałac zwiedzaliśmy z audio przewodnikiem. Historię pałacu i jego właścicieli przedstawiono na filmie. Piękne wnętrza, piękny park.
Założony przy pałacu ogród ozdobiły modne budowle - oficynka, sztuczne ruiny zwane kasztelem (niezachowane), grota, panteon i wzniesiony na usypanej wyspie stawu monopter - typ świątyni greckiej lub rzymskiej zbudowany na planie koła, otoczony kolumnadą, przykryty dachem. W 1816 roku, po bezpotomnej śmierci Augustyna Gorzeńskiego, Dobrzycę odziedziczył (zmarły wkrótce) generał Kazimierz Turno. Do 1835 roku majątek pozostawał w rękach owdowiałej Heleny Turno, po czym sprzedany został rodzinie von Kottwitzów, po której przeszedł w ręce Bandelowów. W 1890 roku dobrzycki majątek kupił Józef Czarnecki, po którego śmierci w 1922 roku, dobra pozostały własnością wdowy Stanisławy i jej dzieci.
W latach powojennych rozebrano kasztel i stajnie cugowe, zniszczono mostki i bramę wodną w parku, przetrzebiono drzewostan. Do 1988 roku pałac przeznaczony na muzeum ratowano doraźnie przeprowadzanymi remontami. Ostatecznie remont zakończono w 2004 roku i wtedy obiekt jako Muzeum Ziemiaństwa udostępniony został społeczeństwu.



Następne miasto na naszej trasie to Jarocin stolica Polskiego Rocka. Zatrzymaliśmy się na parkingu obok pomnika glana. Stąd niedaleko jest do Spichlerza Polskiego Rocka.
Spichlerz Polskiego Rocka jest oddziałem Muzeum Regionalnego w Jarocinie. Placówka zajmuje się historią polskiej muzyki rockowej od lat 50. XX wieku po czasy współczesne. Przemieszczając się po piętrach spichlerza w takt muzyki rockowej zapoznajemy się z historią festiwali.

Jak podaje Wikipedia - Początki festiwalu sięgają 1970 roku, organizowany był pod nazwą Wielkopolskie Rytmy Młodych[ Do 1975 roku festiwal odbywał się w salach Domu Kultury. W 1980 zmienił nazwę na I Ogólnopolski Przegląd Muzyki Młodej Generacji pojawiło się około 2000 widzów. W 1983 roku na Festiwal Muzyków Rockowych przybyło 20 000 ludzi, wtedy przeniesienie festiwalu na stadion. W tym roku zgłosiło się ponad 300 zespołów, z czego zaprezentowało się na scenie 33. Pierwszy raz teksty wszystkich występujących zespołów poszły do cenzury. W 1985 roku festiwal odbywał się aż przez pięć dni: w amfiteatrze i na stadionie. Do konkursu zgłosiło się 436 zespołów, z czego na scenie pojawiło się 131. W 1991 Była to największa edycja pod względem uczestniczącej publiczności i pierwsza edycja transmitowana przez Telewizję Polską na żywo. Transmisję prowadził Jurek Owsiak. Na festiwal przybyło ponad 20 000 ludzi. W 2005 roku zrodziła się idea zorganizowania koncertu nawiązującego i przypominającego festiwal z lat socjalizmu. Koncert zorganizowany został przez pospolite ruszenie, wolontariuszy, w starej formule dwudniowej imprezy, pod nazwą: Jarocin PRL Festiwal. Był to przegląd historii jarocińskich festiwali i nawiązanie do najlepszych jego lat, czyli do lat 80. W tym celu nazwy ulic zmieniono na nazwy z tamtych lat, na ulicach pojawiły się milicyjne radiowozy, socjalistyczne hasła itp. Po raz pierwszy - i jak dotąd jedyny raz - festiwal zarobił na siebie, wypracowując niewielką nadwyżkę finansową, Festiwal nadal się odbywa trwa 3 dni i gromadzi od 7 do 8 tys. młodzieży.

Po drugiej stronie ulicy w parku znajduje się Pałac Radolińskich herbu Leszczyc ich główna siedziba rodowa. Zaprojektowana w stylu angielskiego neogotyku przez pruskiego architekta królewskiego Friedricha Augusta Stülera twórcy zamków w Berlinie, Budapeszcie, Królewcu, Sztokholmie czy Kolonii. Pałac na zlecenie Władysława Radolińskiego zbudowano w latach 1848-1865.
W pałacu znalazły się liczne sypialnie, biblioteka, buduar, hole, salon, oranżeria, sala wielka, łazienki, kuchnia, pokój dla pokojówki, garderoba, pokój do pracy, jadalnia i taras. Część mebli Radolińscy zakupili od księcia Bernarda Potockiego, który często bywał w jarocińskim pałacu. Cenny nabytek stanowiły również meble należące kiedyś do ostatniego
króla Polski Stanisława Augusta Poniatowskiego Pałacowa biblioteka w momencie ukończenie budowy liczyła kilkaset
książek, w tym dzieła Voltaire'a, Rousseau, starodruki, książki prawnicze, historyczne i literaturę piękną.
Alfred Radolicki (1864-1910) zarchiwizowanie bogatą (i stale powiększającej się) kolekcję różnego rodzaju broni, zarówno im współczesnej, jak i historycznej. Przeszklone gabloty z eksponatami stanęły w holu. Była to największa tego typu kolekcja w Wielkopolsce. Dzięki licznym podróżom księcia Hugona w pałacu zaczęły pojawiać się liczne egzotyczne elementy jego wystroju.
W renesansowej szafie trzymano 137 sztuk chińskiej porcelany. W holu stanął marmurowy kominek, który był prezentem sułtana. W kominku ustawiono odlane z brązu i pozłacane figurki wilków, które niegdyś należały do Stanisława Augusta
Poniatowskiego. W pałacu znajdowała się również bogata kolekcja numizmatyczna, w której najstarsze monety i medale pochodziły z czasów starożytnych W 1906 roku do pałacu doprowadzono bieżącą wodę, a dwa lata później gazowe oświetlenie. Pomiędzy 1907 a 1908 rokiem oranżerie przebudowano na bibliotekę.
W 1917 roku w pałacu wybuchł tragiczny w skutkach dla przechowywanych tam przedmiotów pożar. Spłonęła wtedy większa część książek, mebli, dzieł sztuki i broni. Odbudowa pałacu trwała kilka lat.
II wojna światowa ostatecznie zniweczyła jakiekolwiek próby przywracania świetności pałacu. Wnuk księcia Hugona, Wilhelm (1894-1965), uciekł z Jarocina przed zbliżająca się Armią Czerwoną. Częściowo odbudowany pałac uległ ponownemu spaleniu w 1945 r. Mimo tych kataklizmów przetrwały pozostałości bogatego niegdyś wystroju
oraz wyposażenia wnętrza, między innymi dekoracyjna, stolarka drzwiowa i boazerie, neorenesansowy strop belkowy w jednym z pomieszczeń parteru oraz marmurowe kominki, a wśród nich najcenniejszy, renesansowy, sprowadzony z Włoch, z herbem Sforzów.
Z biegiem lat w pałacowych pomieszczeniach lokowano przeróżne instytucje: Państwowy Ośrodek Kształcenia Bibliotekarzy, Szkołę Podstawową, Państwową Szkołę Muzyczną, siedzibę koła Polskiego Towarzystwa Historycznego czy Bibliotekę. W 2022 r. otwarto Muzeum Regionalne.
Wewnątrz można zobaczyć wystawę stałą Muzeum opowiadającą o dziejach miasta oraz ekspozycję etnograficzną prezentującą dawne narzędzia i sprzęty codziennego użytku.
Najbliższy kemping to Małe Miasto w Boguszynie. Podjeżdżamy a tu przy wjeździe wiszą dwie flagi Polska i Holenderska. Właściciele kampingu to małżeństwo Holendrów Ona trochę mówi po Polsku. Kemping prowadzą od maja do października w ramach współpracy między zaprzyjaźnionymi miejscowościami. Niby czysto, niczego nie brakuje ale wszystko pachnie prowizorką i tymczasowością.
W toalecie na drzwiach jest obrazkowa instrukcja jak prawidłowo używać szczotkę do czyszczenia klozetów, miało być dowcipnie ale jakoś nas nie śmieszyło. Ocena tego kempingu tylko 3.

Wyjątkowo nieciekawa okolica dookoła tylko pola i lasy, jedno miejsce nas zaiteresowało. Opuszczony dwór Szczanieckich. Pojechaliśmy na rowerach i rzeczywiście zupełnie opuszczony, zamurowane okna połatany dach ale piękny. Brama otwarta, w parku cenny starodrzew wycięto, zachował się duży staw, sztuczny kopiec i neogotycka brama wjazdowa .
W latach 40. XVIII w. właścicielem dóbr był Wojciech Szczaniecki h. Ossoria, Rodzina Szczanieckich mieszkała tu ponad 100 lat Pod koniec XIX w. sprzedali majątek Hermanowi Kennemanowi z Klęki. Park założony był w 1820 r. przez Ludwika Szczanieckiego wg wzorów francuskich. Po wojnie w pałacu gospodarzył miejscowy PGR co doprowadziło go do dewastacji. W 2001 roku dwór został sprzedany prywatnemu inwestorowi. Miał tu być hotel ale jak na razie nic
się nie dzieje. Wracaliśmy o zmroku i jakby inną drogą. Dojechaliśmy do kempingu od drugiej strony. W latach 40. XVIII w. właścicielem dóbr był Wojciech Szczaniecki h. Ossoria, Rodzina Szczanieckich mieszkała tu ponad 100 lat Pod koniec XIX w. sprzedali majątek Hermanowi Kennemanowi z Klęki. Park założony był w 1820 r. przez Ludwika Szczanieckiego wg wzorów francuskich. Po wojnie w pałacu gospodarzył miejscowy PGR co doprowadziło go do dewastacji. W 2001 roku dwór został sprzedany prywatnemu inwestorowi. Miał tu być hotel ale jak na razie nic się nie dzieje. Wracaliśmy o zmroku i jakby inną drogą. Dojechaliśmy do kempingu od drugiej strony.

4. dzień 8 IX niedziela Boguszyn - Kórnik

Czwarty dzień naszej wędrówki po Wielkopolsce zaczynamy od Śmiełowa gdzie w pięknym pałacyku Gorzeńskich i Chełkowskich znajduje się Muzeum im. Adama Mickiewicza
Pałac zbudowany został w roku 1797 przez czołowego architekta epoki klasycyzmu, autora między innymi pałacu w Dobrzycy i pałacu w Lubostroniu, Stanisława Zawadzkiego, sprowadzonego z Warszawy dla Andrzeja Gorzeńskiego,
Pałac składa się z piętrowego korpusu głównego, połączonego półkolistymi galeriami z oficynami. Parter i pierwsze piętro mają niemal tę samą wysokość. W podziemiach, pod salonem, mieści się ośmioboczna sala która służyła do zebrań
loży masońskiej. Innym elementem symboliki masońskiej jest tak zwany "ołtarz" w klatce schodowej.
Oficyna zachodnia mieściła pokoje gościnne, podczas gdy wschodnia, z oddzielnym wejściem od ogrodu kuchnię. Stajnia, wozownia, spichlerz były również zaprojektowana przez Zawadzkiego.
Syn Andrzeja - Hieronim Gorzeński, uczestniczył w kampanii rosyjskiej Napoleona. Po powrocie do Śmiełowa zajął się prowadzeniem majątku, który zasłynął między innymi z hodowli koni. Działał również w wielu organizacjach patriotycznych. Śmiełów, dzięki swemu położeniu tuż nad granicą dzielącą zabory, wykorzystywany był jako punkt przerzutowy ludzi i literatury wykorzystywanej w działalności niepodległościowej. Znaczenie to wzrosło po wybuchu powstania listopadowego. Między innymi w Śmiełowie zatrzymał
się na kilka tygodni sierpnia 1831 roku Adam Mickiewicz. Tu poznał pierwowzór Telimeny i miał z nią romans. Pałac był ostoją polskości pomiędzy majątkami niemieckimi.
Po wygaśnięciu rodu Gorzeńskich (1887), zadłużony majątek kupił Franciszek Chełkowski. Chełkowscy modernizują gospodarstwo, a w samym pałacu urządzają kolekcję pamiątek związanych z Mickiewiczem i jego pobytem w Śmiełowie, do wybuchu wojny gościli u siebie wiele wybitnych postaci ze świata kultury i polityki. Śmiełów odwiedzają, między innymi, Henryk Sienkiewicz, Ignacy Paderewski, Wojciech Kossak, , Ludomir Różycki i Władysław Tatarkiewicz. W 1939, po wkroczeniu Niemców do Wielkopolski, Józef i Maria Chełkowscy zostają internowani, a ich majątek wraz z pałacem zajęty
przez okupanta. Po 1945 roku pałac splądrowano i podzielono na mieszkania. Później mieścił szkołę, a od 1970 został przejęty przez Muzeum Narodowe w Poznaniu, które przeprowadziło remont pałacu i otworzyło tu w 1975 swój oddział - Muzeum im. Adama Mickiewicza.
Uroczy pałacyk, pięknie odtworzone salony, w galerii jest wystawa obrazów z podobiznami byłych właścicieli i ich rodzin. W kilku salach wystawiono piękne ilustracje Szancera do Pana Tadeusza, Dziadów, Konrada Wallenroda, do Potopu i do Pana Twardowskiego. Z tymi ilustracjami książki na pewno zyskały by na popularności wśród młodzieży.
W otoczeniu pałacu znajduje się dobrze utrzymany park krajobrazowy, sięgający lasów nad Wartą. W parku jest ogródek Zosi i pomnik Mickiewicza.
Następny na trasie jest dwór w Koszutach nazwa miejscowości wywodzi się od słowa "koszut", które w staropolszczyźnie oznaczało jelenia.
Dwór powstał około 1760 roku dla Józefa Zabłockiego. Urządzony jest tak jakby właściciele na chwilę wyszli ale zaraz wrócą na obiad. Mieści się tu muzeum Ziemi Średzkiej. Jest to budynek parterowy, symetryczny, z werandą, narożnymi alkierzami i stromym, mansardowym dachem, krytym gontem, położony w zrekonstruowanym parku krajobrazowym z pierwszej połowy XIX wieku. Ekspozycja stała muzeum pt. "Mała siedziba ziemiańska w Wielkopolsce" prezentowana jest w ośmiu salach, urządzonych w duchu dawnego, polskiego dworu z końca XIX i początku XX wieku.



No i dojeżdżamy na kamping w Kórniku nad jeziorem Kórnickim. Jest piękna słoneczna niedziela temperatura 30 oC, więc wszędzie pełno plażowiczów, parking zapełniony samochodami ale jeszcze dużo wolnych miejsc dla kamperów. Kamping wygląda wspaniale ale jest jeden minus tylko jedno WC i jeden prysznic mimo że wszystko czyste i nowoczesne to jednak ocena kempingu spada do 4. Napełniamy zbiornik wodą podłączamy się do prądu i na obiad konsumujemy ogórkową z chlebem. Krótki odpoczynek przy herbacie i jedziemy rowerami do zamku piękną ścieżką rowerowo-spacerową ciągnącą się wzdłuż brzegu jeziora. Mijamy punkty widokowe głęboko wysunięte w jezioro, urocze kawiarenki, jest i fontanna na środku jeziora. Bardzo pomysłowo to wszystko urządzone.

Do zamku weszliśmy o 14 30 z marszu. Dostaliśmy audio przewodniki które same włączały się po wejściu do sali. Pałac wspaniały trochę w stylu mauretańskim. Podobno to z sentymentu do Turcji która jako jedyne Państwo nie uznała Rozbiorów Polski.
Pierwotna budowla obronna została tu wzniesiona już w XIV w. W 1565 Stanisław Górka przebudował gotycki zamek na renesansową rezydencję Od 1592 Zamek w Kórniku był reprezentacyjną siedzibą rodu Górków, jednego z najpotężniejszych rodów magnackich Wielkopolski. W 1592 zamek przeszedł w posiadanie Czarnkowskich, a w
1610 został sprzedany Zygmuntowi Grudzińskiemu (to ten sam który w 1617 wybudował pałac w Poddębicach).
Od 1676 zamek był własnością rodu Działyńskich. Tytus Działyński planował całkowitą przebudowę zamku jeszcze przed powstaniem listopadowym. W zamiarze Tytusa Działyńskiego, zamek miał być nie tylko prywatną rezydencją, lecz służyć narodowi jako biblioteka i muzeum. Tytus zapoczątkował gromadzenie starodruków i rękopisów (m.in. Chopina, Mickiewicza, Bonapartego), które do dzisiaj są przechowywane w Bibliotece Kórnickiej. Ogród w stylu francuskim przekształcił w park w stylu romantycznym. Po nagłej śmierci Tytusa Kórnik znalazł się w rękach jego syna Jana. Jan kontynuował prace w zamku. Po bezpotomnej śmierci Jana w 1880 zamek odziedziczył jego siostrzeniec, Władysław Zamoyski. W 1924, tuż przed śmiercią, bezdzietny Zamoyski przekazał całe swoje dobra, w tym zamek wraz z imponującą kolekcją dzieł sztuki, zbiorami bibliofilskimi i ogrodem dendrologicznym narodowi polskiemu.



W drodze powrotnej wstąpiliśmy do wozowni pałacowej. W środku były tylko 3 powozy i niespodzianka. Pani sprzedająca bilety posadziła nas na krzesłach i opowiedziała nam historię każdego powozu. To było bardzo interesujące. Pierwsza kareta to taka zwykła, wiele takich jeździło po Poznaniu ale druga produkowana w Londynie kosztowała tyle co dwie wioski. Przystosowana na długie podróże z miejscem na nogi do leżenia. Trzecia luksusowa dla większej ilości osób.

Przejechaliśmy rowerami przez miasto, rynek zrobił na nas piorunujące wrażenie trochę przypominał lotnisko a po bokach parking
W Tawernie nad jeziorem zjedliśmy drugie danie obiadowe (ser smażony z frytkami i surówką). Ponieważ to była niedziela w
restauracji kręcił się tłum głodnych ludzi stąd długie oczekanie na zamówiony posiłek ale warto było, smakowało nam! Do tego zdobyliśmy stolik na tarasie w cieniu co w takim upale jest bezcenne.
Dowiedzieliśmy się że w Kórniku urodziła się Wisława Szymborska więc jedziemy zobaczyć dom w którym mieszkała jako dziecko. To była oficyna folwarczna z XIII w. jej ojciec był zarządcą dóbr kórnickich u Władysława Zamojskiego. W parku jest nawet ławeczka z Wisławą. A ten cytat na tablicy informacyjnej jest wspaniały " nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy. Z tej przyczyny zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny".

5 dzień 9 IX poniedziałek Kórnik - Poznań

Żegnamy Kórnik i jedziemy do Poznania.
Kemping piękny, duży z wyznaczonymi stanowiskami dla kamperów. Wszystkie udogodnienia są, zlewnia na wodę szarą i chemiczną. Toalety i łazienki duże, czyste, nowoczesne. Nawet dają zniżkę 20 procentową na termy maltańskie. Ocenę w skali 1-6 dajemy 5,5 no może prawie 6. Nie podobała nam się tylko cena i niewypoziomowane stanowiska dla kamperów.

Od rana pada deszcz więc postanowiliśmy przeczekać złą pogodę w termach maltańskich. Są niedaleko kempingu więc dojedziemy rowerami. A tu niespodzianka w termach jest awaria wody i nikogo nie wpuszczają. Wracamy na kemping i zabezpieczeni w płaszcze nieprzemakalne jedziemy komunikacją miejską na Rynek Starego Miasta. Najpierw autobusem 184 do Ronda Śródka potem tramwajem 8 do Małych Garbar.
Rynek i Ratusz są piękne, chyba najładniejsze z tych które dotąd widzieliśmy. Mimo że to poniedziałek to informacja turystyczna była czynna i dostaliśmy mapkę z zaznaczonymi miejscami do zwiedzania. Zwiedzimy więc Pałac Cesarza Wilhelma II, a ponieważ zbliżała się pora obiadowa i godz. 14 więc wstąpiliśmy do małej restauracji "Vis a Vis" ratusza na naleśniki z serem i jabłkami. To było niesamowitw przeżycie lepszych naleśników w życiu nie jedliśmy i do tego prawdziwa herbata dilmach.

W informacji turystycznej powiedzieli nam że pałac jest niedaleko więc ruszamu pieszo ulicą Paderewskiego po lewej stronie mijamy
gmach "Bazaru Poznańskiego"( hotel i sklepy).
Historia powstania "Bazaru Poznańskiego" jest bardzo ciekawa to część walki (bez broni w ręku) przez Pracę Organiczną o polskość tych Ziem. W 1838 została powołana Spółka Akcyjna Bazar, w skład jej komitetu wykonawczego weszli: lekarz i społecznik - Karol Marcinkowski, ziemianie, sędzia, mistrz ciesielski i kupiec. Statutowym zadaniem spółki było popieranie pożytecznych inicjatyw, co oznaczało rezygnację przez akcjonariuszy z całości lub części zysku, który przekazywany był na cele społeczne a sklepy wydzierżawiali jedynie Polakom. W Bazarze swoją siedzibę miały Centralne Towarzystwo Gospodarskie, Bank Włościański, Towarzystwo Naukowej Pomocy dla Młodzieży , Towarzystwo Ludoznawcze, Towarzystwo Wykładów Ludowych, kasyno, a także przez
pewien okres Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk. Tu powstawał Dziennik Poznański, Kurier Poznański i Orędownik. Miał tu swój "sklep żelazny" Hipolit Cegielski. W hotelu nocował Ignacy Jan Paderewski, a jego przemówienie z okna w dniu 26 grudnia 1918 uruchomiło kaskadę zdarzeń, które doprowadziły do wybuchu powstania wielkopolskiego.
Piękna historia walki wielkopolan o polskość pod zaborem pruskim. Nie można przejść obojętnie koło takiego gmachu. Był to wówczas największy świecki budynek w mieście (do czasu wzniesienia Zamku Cesarskiego)
Parę kroków dalej po prawej stronie mijamy Bibliotekę ufundowana w 1829 r. przez Edwarda Raczyńskiego jest najstarszą z bibliotek publicznych w Polsce. Dzięki polskim zbiorom i polskiemu personelowi była ostoją polskiej kultury pod
zaborami.
Na Placu Wolności wsiedliśmy w tramwaj by podjechać jeden przystanek do Pałacu Cesarza (to jednak daleko). I z okna tramwaju oglądaliśmy Teatr Polski otwarty w 1875 ( Teatr Polski w Warszawie otwarto w 1913 r,) powstał w czasie gdy wycofywano ze szkół język polski, gdy prześladowano działaczy, księży i nauczycieli, budowano go przeciw procesowi niemczenia a dla polskiej sztuki scenicznej

Podjechaliśmy do Pałacu Cesarza Wilhelma II. Weszliśmy od strony ogrodu różanego. Nikt nas nie zatrzymał a nawet jakaś pani zaprowadziła nas do sali gdzie była wystawa lalek z tutejszego teatru kukiełkowego. W zamku mijaliśmy osoby z audio przewodnikami. Znaleźliśmy kasę przy wejściu głównym i zaopatrzeni w przewodniki przeszliśmy przez cały pałac zapoznając się z jego historią.

Pałac wybudowano na polecenie Cesarza Wilhelma II w latach 1904-1910. Cesarz był tu tylko 4 razy, czasem przyjeżdżał tu ktoś z jego rodziny ale cały czas był udostępniony dla zwiedzających. Po odzyskaniu niepodległości w 1919 Zamek stał się siedzibą Uniwersytetu Poznańskiego. W 1929 przeprowadzono akcję polonizacyjną usuwając symbole niemieckie. A w 1939 władze nazistowskie przebudowały Zamek na rezydencję Adolfa Hitlera. W 1948 do Zamku wprowadził się Zarząd Miasta a od 1962r. utworzono tu Pałac Kultury dla mieszkańców Poznania cały czas dostępny dla zwiedzających nawet w poniedziałek i nikt nie pilnuje zwiedzających.
Zwiedzaliśmy zamek 1,5 godziny a właściwie to można zwiedzać cały dzień odpoczywając w kawiarni, czytelni, w teatrze dla dzieci lub w kinie. Wracaliśmy tramwajem 8 i autobusem Na obiad była fasolka po bretońsku, na dobranoc film Gladiator. Jedno i drugie doskonałe.



6 dzień 10 IX-wtorek Poznań


Od rana piękna słoneczna pogoda temperatura 19 stopni i rośnie. We wtorek wszystkie muzea w Poznaniu za darmo a tu po przejściu 10 km poprzedniego dnia kolana się popsuły i bolą. Trzeba czekać na poprawę. O 12 jednak ruszamy!! Rowerami jedziemy na termy maltańskie tam są baseny solankowe z masażami, może pomoże. Pomogło! Kolana jak nowe!


Po obiedzie rowerami jedziemy trasą rowerową wzdłuż jeziora do Ronda Śródka, tam obejrzeliśmy trójwymiarowy mural a niedaleko
niego gmach -olbrzymi prostokątny klocek zwany Bramą Poznańską czynne do 18. Mimo że przyjechaliśmy o 16 to wszystko było nieczynne. Zmieniali ekspozycję. Szklaną kładką przeszliśmy nad rzeczką Cybiną do części czynnej czyli do Śluzy Katedralnej (część dawnej twierdzy Poznań). Tam w piwnicy pomiędzy sprzętem sportowym ustawione były tablice z informacją o lodowcu w Polsce. Dziwna wystawa - zupełnie nieciekawa. O śluzie przeczytaliśmy w internecie. W razie oblężenia spiętrzano wody rzeczki i ciężki sprzęt nie można było przetransportować przez bagna. Sprytne!

7.dzień 11 IX -środa Poznań

Dzień pochmurny ale jeszcze nie pada. Autobusem i tramwajem dojeżdżamy do Placu Wolności stąd parę kroków pod górę i jesteśmy w zamku Królewskim Przemysława II.
Wewnątrz zamku, na prawie 1500 m2 jest stała wystawa Muzeum Sztuk Użytkowych - jedynego takiego muzeum w Polsce. Wystawę tworzy około 2000 muzealiów powstałych od średniowiecza do współczesności. Można tu zobaczyć meble, wyroby ceramiczne, przedmioty ze szkła i metali, broń, biżuterię, tkaniny, stroje, design.
Rezydencja królewska w Poznaniu, wzniesiona została prawdopodobnie w XIII w. przez Przemysła II, następnie wielokrotnie
rozbudowywana. Budowę dokończył Kazimierz Wielki. Ten ostatni wziął na zamku ślub z Adelajdą, córką landgrafa heskiego. Zamek był świadkiem wielu wydarzeń historycznych. W 1493 r. złożył tu królowi Polski hołd lenny wielki mistrz krzyżacki Hans von Tieffen, Dobrą passę przerwał Potop Szwedzki i Wojna Północna, kiedy to zamek został zniszczony. Po wojnie zamek stopniowo odbudowywano, zakończono w 2016 i powstało tu muzeum. W ramach muzeum działa również punkt widokowy w wieży zamkowej, na który można wygodnie wjechać windą. Wracamy na rynek, na ulicy Paderewskiego kupiliśmy rogale Marcińskie, spróbujemy czy dobre, trochę za słodkie ale gołębiom bardzo smakowały.
A teraz idziemy do Muzeum Powstania Wielkopolskiego utworzonym w Odwachu (siedziba dla straży miejskiej, a później policji) na Rynku Starego Miasta, wybudowana z incjatywy Kazimierza Raczyńskiego.
Powstanie, wspaniale zorganizowane i jedyne które zakończyło się zwycięstwem a tak jakoś chaotycznie i niezrozumiale przedstawione w muzeum. Zagraniczni goście na pewno nic z tego nie zrozumieją, chyba że przewodnik im to dobrze wytłumaczy.
Po zakończeniu I wojny światowej 11 listopada 1918 r.. cała wielkopolska pomimo ponad 100-letniej walki o polskość tych ziem pozostawała w rękach niemieckich. Przyjazd do Poznania 27 grudnia 1918 polskiego pianisty i działacza niepodległościowego Ignacego J. Paderewskiego i jego przemówienie stały się iskrą która spowodowała wybuch zbrojnego powstania. Na czele powstania stanął major Stanisław Taczak . Polacy domagali się powrotu ziem pozostających pod zaborem pruskim w obrębie Prowincji Poznańskiej do Polski. Powstanie zakończyło się sukcesem. 28 czerwca 1919 podpisany został traktat wersalski, w wyniku którego do Polski powróciła - prawie cała Wielkopolska.


Odpoczywamy na rynku a tu czekała na nas niespodzianka zaczął się koncert młodzieżowej orkiestry jazzowej. Z przyjemnością posłuchaliśmy. Dużo ludzi się zebrało niektórzy nawet śpiewali i tańczyli.
Jeszcze raz wstąpiliśmy na naleśniki do "Vis a Vis" ale niestety tego dnia był inny kucharz i nie były tak pyszne jak poprzedniego dnia.
Na skraju rynku jest jeszcze muzeum archeologiczne w Pałacu Górków. Tego dnia zwiedzanie było za darmo więc nie dali nam audio przewodników. Muzeum bardzo interesujące od kamienia łupanego do średniowiecza ale bez objaśnień i przewodnika bardzo traci na wartości.
Wracamy na kemping i od razu jedziemy na termy. Za półtorej godziny dla seniora + 20% zniżki z kempingu zapłaciliśmy 24 zł od
osoby a przecież działanie zdrowotne solanki jest bezcenne.
Zdążyliśmy wrócić tuż przed deszczem i robimy obiadokolację. Z wczorajszego obiadu zostało trochę makronu bolonese na dwie porcja za mało więc gotujemy dodatkowy makaron, cebulkę podsmażamy na złoty kolor, mieszamy z wczorajszym makaronem posypując żółtym serem i wyszedł makaron po poznańsku chociaż co do opinii że poznaniacy to centusie zmieniłam zdanie, Oni są tylko bardzo praktyczni i oszczędni w pozytywnym tego słowa znaczeniu nie wydają pieniędzy na głupstwa.

8 dzień 12 IX czwartek Poznań - Września

W nocy padał deszcz, ranek jest pochmurny więc pod ręką mamy przygotowane płaszcze przeciwdeszczowe. Jedziemy do
Puszczykowa do muzeum Arkadiego Fiedlera.
Muzeum usytuowane jest w prywatnym domu Fiedlera na osiedlu domków jednorodzinnych. Uliczki wąskie i zastawione samochodami. W deszczu szukamy miejsca do zaparkowania, jak najbliżej muzeum i nie możemy znaleźć. Zawrócić na wąskiej ulicy bardzo trudno, więc kręcimy się w kółko po wąskich uliczkach. W końcu zaparkowaliśmy na poboczu w błocie. Ciekawe czy ruszymy z miejsca jak jeszcze trochę popada.
Pisarz i podróżnik Arkady Fiedler ur. w 1894 w Poznaniu - zm. w 1985 w Puszczykowie. Willę kupił od państwa w roku 1946, po powrocie do kraju z wojennej emigracji. W 1948 sprowadził tu z Londynu swą żonę włoskiego pochodzenia,
Marię z domu Maccariello, oraz synów Radosława i Marka. Muzeum z incjatywy Arkadiego i jego rodziny rozpoczęło działalność
1 stycznia 1974 roku i nadal prowadzone jest przez rodzinę. Mieszkają tu jego synowie i wnuki.
W swoim 90-letnim życiu Fiedler odbył 30 wypraw i podróży. W dorobku ma 32 książki wydane w 23 językach i przeszło 10-milionowym nakładzie. Są tu oryginalne eksponaty z Ameryki Północnej i Południowej, Afryki i Azji, trofea ludzkich głów preparowanych przez Indian Hibarów, kolekcje motyli, skorpionów, nawet żywa pirania pływa w akwarium. Ilość zbiorów jest tak duża że z trudem mieści się w kilku pokojach. Na ekspozycje wykorzystano też piwnice i dobudówki.
Na podwórku stoją posągi np. Buddy, 6,5-metrowej wysokości posąg z Wyspy Wielkanocnej ogromna głowa olmecka z Meksyku, legendarna Brama Słońca z okolic Jeziora Titicaca w Boliwii i najciekawsze - statek Magellana "Santa Maria" który można obejrzeć w środku. Nie do uwierzenia że tak nieduży statek przepłynął ocean. Można w tym muzeum spędzić cały dzień a i tak będzie za mało.



W deszczu jedziemy do Rogalina piękny zamek Raczyńskich z XVIII w.
Bilety do pałacu kupiliśmy na godz. 12 więc najpierw zwiedzamy powozownię a potem w północnym skrzydle pałacu, londyński gabinet Edwarda Raczyńskiego prezydenta RP na uchodźstwie oraz galerią antenatów.

O godzinie 12 poprzednia grupa zwiedzająca pałac wyszła, my weszliśmy. Muzeum rogalińskie posiada nowoczesne audio przewodniki i tablety, dzięki którym spacer przez zbiory uzupełniony jest o wiedzę historyczną.
Pałac Raczyńskich powstał w drugiej połowie XVIII wieku i stał się rodową siedzibą Kazimierza Raczyńskiego (1739- 1824), pisarza koronnego, starosty generalnego Wielkopolski i marszałka nadwornego koronnego na dworze Stanisława Augusta Poniatowskiego. Przebudowę pałacu rozpoczął wnuk Kazimierza, Edward Raczyński. W XIX wieku przekształcił salę balową na słynną rogalińską zbrojownię o neogotyckiej dekoracji. Następne zmiany w pałacu były wprowadzone przez Edwarda Aleksandra Raczyńskiego i jego żonę Różę z Potockich, którzy w końcu XIX wieku przeprowadzili szeroko zakrojony remont pałacu. - Wówczas dawna sala jadalna została przekształcona w neobarokową bibliotekę, wypełnioną wydawnictwami o sztuce.
W grupie 4- osobowej przeszliśmy przez wszystkie pokoje na parterze potem na 1 piętrze. Audio przewodnik włączał się automatycznie po przejściu progu pokoju. Pałac piękny wewnątrz i na zewnątrz, po prostu perełka.


Zwiedziliśmy też galerię utworzoną w 1910r., gdzie Edward Raczyński umieścił i udostępnił publiczności gromadzoną przez niemal czterdzieści lat kolekcję malarstwa europejskiego i polskiego przełomu XIX i XX wieku, uznawaną przed II wojną światową za najlepszy zbiór malarstwa współczesnego na ziemiach polskich. Galeria ma w swoich zbiorach prace takich artystów jak: Teodor Axentowicz , Olga Boznańska, Julian Fałat, Aleksander Gierymski, Jacek Malczewski, Jan Matejko, Leon Wyczółkowski czy Stanisław Wyspiański.
Jedziemy do Wrześni na kemping Lipówka nad zalewem na rzece Wrześnicy. Deszcz przestał padać więc spokojnie mogliśmy
zatankować wodę i podłączyć prąd. Kamping bardzo ładny z domkami kempingowymi i miejscami na kampery. Zasłużyli na ocenę 5. Zjedliśmy ostatnie zapasy domowe i po krótkim odpoczynku wsiadamy na rowery by zwiedzić okolicę. Dookoła zalewu jest piękna trasa rowerowa. Po drodze mijamy mały drewniany kościół św. Krzyża do roku 1966 była to kaplica. Przed kościołem jest cudowne źródełko, studnia z uzdrawiającą wodą niestety jest zakratowana a i tak podobno woda straciła swą moc, teraz trudno to sprawdzić gdy dostęp do niej jest utrudniony. Jedziemy do końca trasy i wracamy bo znów zbiera się na deszcz.

9 dzień 13 IX piątek Września - Gosławice

Całą noc padało temperatura spadła do 10 stopni i dalej pada. Po śniadaniu robimy korektę naszej trasy. Rezygnujemy z grodu w Pobiedziskach, z Biskupina, Grzybowa i Giecza Koło Wrześni. Jedziemy do Ostrowa Lednickiego do Muzeum Pierwszych Piastów. Przepłynięcie promem na wyspę Lednicę gdzie odkryto ruiny pałacu i kościoła z czasów Mieszka I (pierwszy gród Piastów), było kuszące ale w tym deszczu niemożliwe, może innym razem. Na razie lepsze będzie muzeum pod dachem zbudowane z funduszu Unii Europejskiej. Olbrzymi budynek zbudowano trochę na wyrost. Na razie tylko dwie sale luźno wypełnione są eksponatami. W największej sali jest wystawa obrazów miejscowego malarza. Wydaje się że to muzeum jest dopiero w trakcie tworzenia się i stopniowo będzie się wypełniać eksponatami.


Ciągle pada a my zmierzamy do Gniezna gdzie jest muzeum "Początek Państwa Polskiego" za muzeum jest park piastowski nad jeziorem Jelonek. My w deszczu szybko przebiegliśmy prosto do budynku. Gmach duży, nowoczesny w środku jest szatnia z zamykanymi szafkami na bagaże a dla seniorów 70+ wstęp bezpłatny.

To niesamowite jak dużo przedmiotów odkryli archeolodzy w miejscach grodów piastowskich z X i XI wieku. Biżuterię, części zbroi,
ubrania (najwięcej jest skórzanych butów), talerze drewniane i cynowe, gliniane garnki i popielnice,cebrzyki i czerpaki.
Jest co oglądać. Tylko dlaczego przy każdym przedmiocie jest wielocyfrowy numer a objaśnienie wisi na ścianie koło gabloty. To duże utrudnienie dla zwiedzających! Zapamiętać numer znaleźć go na tablicy informacyjnej a w drodze do objaśnień nie zapomnieć numerka. Przecież informacja może sobie leżeć przy każdym ekponacie.
Wracamy na kemping w Gosławicach pod Koninem. Jpc głosem Hołowczyca prowadzi nas jakimiś skrótami po polnych drogach. Szukamy miejsca gdzie można zjeść obiad i nic na trasie nie nie ma. W połowie drogi przestało padać, na miejscu
będziemy na pewno po 15 i recepcja już będzie nieczynna. Telefonicznie uzgadniamy nasz pobyt. Pracownicy zjawią się w sobotę o 10 bo na jeziorze mają być regaty. Stróż powitał nas przy bramie poinformował gdzie możemy zjeść obiad i pojechał do domu. Opłaty za kemping nie chciał wziąźć. W restauracji szykowali wesele ale nas nakarmili. Żurek z jajkiem sadzonym, pierogi i schabowy z frytkami uratowały nas przed głodem bo wszystkie zapasy domowe już się skończyły.
Na kempingu byliśmy sami. Trochę niebezpiecznie brama otwarta dookoła lasy i ani jednego człowieka. Wieczorem bardzo się ochłodziło.


10 dzień 14 IX sobota Gosławice - Warszawa

O godzinie 24 zbudził nas ziąb w kamperze, zimne powietrze wiało z dachu. Po odsunięciu żaluzji okazało się że w dachu mamy dziurę zamiast górnego okna. Na trasie mieliśmy nieprzyjemne spotkanie z tirem. Na wąskiej drodze gdzie obowiązywała szybkośc 50 km/h on jechał około 100 km/h, minął nas prawie się ocierając o naszego kampera, a podmuch był tak silny, że zepchnął nas jednymi kołami na pobocze i złożył lusterko i wtedy na pewno wyrwało nam całe okno z zawiasami, naszczęście wtedy gdy przestało padać, bo górne łóżko
nad szoferką było suche. Zaczęła się akcja ratunkowa, lada moment mogło zacząć padać. Najpierw do sucha wytrzeć dach, potem workiem do śmieci i lepcem załatać dziurę.
Rano do 10 15 czekamy na personel i nikt nie przyjechał. Pieniądze z podziękowaniem przykleiliśmy do klamki w recepcji i ruszamy do Warszawy. W radiu cały czas lecą komunikaty o powodzi na południu Polski. Pękła tama w Stroniu Śląskim. Zalane jest Kłodzko, Nysa, Pszczyna, Lądek Zdrój, woda jest na ulicach Jeleniej Góry. Front przesuwa się na północ a my trasą A2 przesuwamy na wschód. Może zdążymy przed powodzią. Na postojach sprawdzamy czy folia z dachu nam nie odfrunęła. Wytrzymała do końca podróży. Solidna robota!
Polska jest piękna nawet w deszczu ale zwiedzanie jest wtedy bardzo utrudnione. Zrezygnowaliśmy ze zwiedzania wszystkich grodów słowiańskich. Może następnym razem. Do zobaczenia na trasie!!


Powrót do treści | Wróć do menu głównego