Menu główne:
Camperem przez Polskę
7 wyprawa po Polsce Orle Gniazda -Wieliczka -Suchedniów
Trasa: Warszawa- Mirów- Bobolice - Hucisko camping"Małe Dolomity" - Bąkowiec (Skarżyce) - Ogrodzieniec - Pilica - Smoleń - Bydlin - Sułoszowa camping "Nasza Polana" - Pieskowa Skała - Ojców - jaskinia Wierzchowska - Wieliczka camping "na Wierzynka"- Wiśnicz - Niepołomice - Kraków camping "Clepardia"- Nagłowice - Tokarnia - Chęciny camping "Pod Zamkiem"- Jaskinia Raj - Suchedniów camping "OSIR nr 140" - Warszawa
1 dzień 7 IX czwartek Wyruszamy w Polskę po raz 7, teraz dla odmiany na południe. Zobaczymy jak odbudowano Mirów i zwiedzimy pałac w Bobolicach bo w czasie poprzedniej wyprawy panował covid-19 i wszystko było nieczynne. Jedziemy więc autostradą w kierunku Katowic. Pogoda zapowiada się wspaniała, słońce świeci, temperatura 25 stopni, humory dopisują a tu mija nas tir, kierowca coś krzyczy i trąbi - szok! Jedziemy z odpowiednią .szybkością są trzy pasy ruchu do wyboru więc skąd ta agresja? Po chwili słyszymy wyraźne uderzenia o dach. Okazało się, że urwała nam się antena telewizyjna a kierowca tira chciał nas o tym zawiadomić być może jakaś część przeleciała mu przed nosem. Trudno będziemy podróżować bez telewizora odpoczniemy od polityki. Radio " Z-et" nam wystarczy, szkoda że "Trójkę zlikwidowano z przyczyn politycznych- nie lubili PIS-u O godz 14 30 jesteśmy na miejscu Mirów wygląda okazale, wydaje się większym zamkiem niż Bobolice. Obeszliśmy zamek dookoła widać że prace trwają we wnętrzach i brakuje jeszcze dachów.
Bobolice przepiękne, w grupie 6- osobowej zwiedzamy zamek bez przewodnika. Na zamku kręcono film " Korona Królów" i na dziedzińcu został szafot na którym ścięto królową Barbarę. Zwiedzamy 7 komnat na pierwszym poziomie wyżej są apartamenty prywatne. Wnętrza pięknie urządzone ale takie małe, aż dziwne jak tu się pomieścili rycerze broniący granicy.Na zakończenie dnia w restauracji z widokiem na zamek Mirów zjedliśmy domowy obiad, nawet niedrogi i smaczny i pojechaliśmy na kamping "Małe Dolomity" ten sam na którym byliśmy trzy lata temu. Nic tu się nie zmieniło. Kamping nieogrodzony, toalety czyściutkie aż miło korzystać, natryski na żeton. Oceniamy ten kamping na 5 w skali 1-6.
2 dzień 8 IX piątek
Do ruin zamku Bąkowiec jedziemy długą, wąską drogą przez las. Dojeżdżamy do Ośrodka Wypoczynkowego Morsko. Ruiny zamku Bąkowiec znajdują się z jednej strony na łagodnym wzgórzu z drugiej na pionowej skale otoczonej lasem, z tej strony spotykamy tablice zabraniające wspinania się na stome ściany i liczne ślady wskazujące na to że jednak taternicy trenują tu wspinaczkę. Powierzchnia (ok 500 m2) jaką zajmuje ta ruina, świadczy o tym że był to jeden z większych zamków. Kamienna brama po której zostały tylko fragmenty
murów prowadziła na niewielki dziedziniec otoczony murem a w rogach stały baszty obronne. Do wewnętrznego zamku dotrzeć można było jedynie przez system pomostów i drabin. Zamek z kamienia powstawał prawdopodobnie w XVI wieku i był własnością rodu Włodków. Potem często zmieniał właścicieli i w XVII wieku został opuszczony. Zamek obejrzeć można tylko z zewnątrz bo jest dobrze ogrodzony a brama zamknięta na kłódkę.Jedziemy do zamku Ogrodzieniec. Tutaj wspaniale ułatwiono zwiedzanie wnętrza ruin. Chodzi się po metalowych schodach i platformach z piętra na piętro a wszystki pomieszczenia mają informację jaką kiedyś pełniły rolę. Historia tego zamku jest podobna do historii wszystkich zamków na jurze. W 1241 r. w miejscu drewnianego grodu król Kazimierz Wielki zbudował murowany zamek , a następnie przekazał go w dzierżawę marszałkowi Królestwa Polskiego Przedborowi z Brzezia. W 1387 roku Władysław Jagiełło nadał zamek
Włodkowi z Charbinowic, cześnikowi krakowskiemu. Potem zamek przechodził z rąk do rąk aż otrzymał go Seweryn Boner bankier królowej Bony i Zygmunta Starego, który w latach 1530-1545 przebudował i rozbudował zamek o nowe skrzydło, przekształcając średniowieczną gotycką warownię na renesansowy zamek. W 1655 r. podczas potopu szwedzkiego zamek został częściowo spalony i zaczął popadać w coraz większą ruinę. Na sąsiadującym z zamkiem rynku w Podzamczu znajduje się kaplica, która została wybudowana z elementów zamkowych. W jej wnętrzu znajdują się oryginalne elementy z kaplicy zamkowej znad zamkowej bramy - zwornik sklepienia, kula armatnia, która miała wpaść do zamku w czasie potopu szwedzkiego oraz renesansowa figura Matki Boskiej. Niedaleko zamku jest park miniatur, można obejrzeć wszystkie zamki (Orle Gniazda) tak jak kiedyś wyglądały a na zakończenia postrzelać sobie z łuku do celu.
Jedziemy do Pilicy, zatrzymujemy się przed bramą do parku i przez park wspinamy się do pałacu. Pałac zamknięty na cztery spusty, przez okna widać ślady niedokończonego remontu.
Budowę późnorenesansowej rezydencji rozpoczął w 1605r. Wojciech Padniewski. Po jego śmierci w 1605 roku, budowę kontynuował jego syn Stanisław. Następny właściciel Jerzy Zbarski w 1620 roku rozbudował obiekt. Pałac przybrał formę włoskiej willi i powstały pierwsze fortyfikacje wokół pałacu. Zamek odziedziczył Konstanty Wiśniowiecki, którego córka Helena wniosła zamek
w posagu Stanisławowi Warszyckiemu z Dankowa. Z jego inicjatywy w latach 1640-1650 dokończono budowę wałów i bastionów z kazamatami, dodatkowo przebudowano rejon bramy, do której prowadził most zwodzony. Zamek stał się nowoczesną jak na ówczesne czasy twierdzą. Pomimo tego podczas potopu szwedzkiego zespół zamkowy został dwukrotnie zajęty przez wojska szwedzkie. W 1731 r. ostatnia z rodu Warszyckich Emerencjanna Pociejowa sprzedała zamek Marii z Wesslów Sobieskiej (wdowie po królewiczu Konstantym Sobieskim), która następnie przebudowała pałac. Dobudowała istniejący do dzisiaj od południa barokowy taras oraz zburzyła dwa południowe bastiony i kurtynę od strony miasta, przez co fortyfikacje przestały mieć jakiekolwiek znaczenie militarne i kompleks nabrał cech wyłącznie pałacowych. Gdy Maria Sobieska wstąpiła do klasztoru pałac zmieniał właścicieli i popadał w ruinę.
W 1874 r. pałac kupił warszawski przemysłowiec Leon Epstein, który rozpoczął remont pałacu. Zbudowano dwie oranżerie, przebudowano kordegardę. Nowy właściciel zbudował w wale twierdzy nową romantyczną bramę i nową bramę od północy. W 1880 r. z powodu problemów finansowych i paraliżu Leona Epsteina, rodzina opuściła pałac i przeniosła się do Krakowa. I znów pałac zmieniał właścicieli.W czasie I wojny światowej pałac zajęły wojska austriackie. W czasie II Wojny światowej na zamku stacjonował pluton zmotoryzowanej żandarmerii niemieckiej.
W 1945 r. pałac stał się szpitalem polowym Armii Czerwonej z związku z czym zostały zniszczone wyposażenie, meble i biblioteka. Następnie odebrano majątek ostatnim właścicielom Arkuszewskim i w 1948 roku właścicielem pałacu stało się Kuratorium Oświaty i Wychowania w Krakowie, a pałac przeznaczono na dom dziecka, szkołę, a od 1957 do 1982 roku mieścił się tam zakład poprawczy dla chłopców.
W 1989 r. zespół pałacowy od Skarbu Państwa kupiła Barbara Piasecka Johnson, która planowała przeznaczyć go na swoją rezydencję oraz otwartą dla publiczności galerię malarstwa Po rocznym remoncie prace wstrzymano, ponieważ roszczenia do zamku zgłosili potomkowie Kazimierza Arkuszewskiego zarzucający, że Skarb Państwa sprzedał pałac bez zgody Ministra Kultury. W związku z tym Sąd Wojewódzki w Katowicach, mimo wydanych już 3 mln dolarów na remont, zakazał prowadzenia dalszych prac]. W 1996 r. Sąd Okręgowy w Katowicach uznał, że akt notarialny sprzedaży jest nieważny. Postępowanie odwoławcze w tej sprawie nie zakończyło się aż do śmierci Piaseckiej-Johnson w 2013 r. Pałacyk niszczeje, pieniądze wyrzucono w błoto a winnych nie ma.Następny obiekt na naszej trasie to zamek Pilcza w Smoleniu. Z daleka widać że stoi na wysokiej górze zostawiamy kampera na parkingu i idziemy na piechotę.
Zamek górny w stylu gotyckim powstał w połowie XIV wieku zbudowany przez Ottona z Pilczy starostę sandomierskiego. Potem na wschód od zamku górnego wybudowano zamek dolny. Na teren zamku dolnego wjeżdżało się przez zachowaną do dzisiaj gotycką ostrołukową bramę, w której znajdują się widoczne wgłębienia służące do spuszczania brony. Na dziedzińcu zamkowym znajduje się studnia, którą wykuć mieli jeńcy tatarscy, a jej głębokość miała wynosić
200 m. Na przełomie XIV i XV w. - właścicielką zamku była Elżbieta Pilecka-Granowska, córka Ottona z Pilczy, od 1417 r. trzecia żona króla Władysława Jagiełły. potem majątek przejął syn Elżbiety - Jan Pilecki. Prawdopodobnie to Elżbieta lub jej syn na zachód od zamku górnego zbudowali zachodnią część zamku dolnego połączoną z zamkiem górnym murem biegnącym po skale. W 1577 r. - zamek od Pileckich kupił kasztelan oświęcimski Wojciech Padniewski. Zamek rozbudował, jednak ograniczona powierzchnia wzgórza utrudniała dalsze prace, więc postanowił przenieść się do Pilicy. W 1655 r. Szwedzi zniszczyli zamek. W 1797 r. Austriacy przyczynili się znacząco do dewastacji zamku, używając kamienia z murów do budowy komory celnej w Smoleniu.W latach 40. XIX w. zamek nabył Roman Hubicki, który go uporządkował i częściowo zrekonstruował. W wyniku tych prac przy południowej ścianie zamku natrafiono na wiele ludzkich kości i militariów średniowiecznych. Wskazuje to na zbrojny atak na zamek w średniowieczu. Roman Hubicki na zamku w Smoleniu założył słynną fabrykę śrutu "Batawia". 2015 - zamek po zabezpieczeniu murów i częściowej rekonstrukcji został udostępniony wraz z wieżą do zwiedzania.
Ostatni siódmy obiekt na naszej trasie tego dnia to ruiny zamku w Bydlinie. Kamper zostawiamy na parkingu, nową wybrukowaną ścieżką wspinamy się na szczyt góry. W drodze do ruin zamku mijamy okopy i informację:
Tu na początku I wojny światowej, 17 listopada 1914 r., legioniści Piłsudzkiego pod dowództwem komendanta Trojanowskiego okopali się, zajmując pozycje na wzgórzu zamkowym, a następnie ruszyli na stojące w Załężu wojska rosyjskie, rozpoczynając w ten sposób bitwę pod Krzywopłotami. W ataku na Załęże poległ por. Stanisław Paderewski, brat przyrodni Ignacego Paderewskiego. W bitwie zginęło 46 legionistów, a 131 było rannych i dostało się do niewoli. Bitwa powstrzymała rosyjskie natarcie. Polegli legioniści spoczywają na cmentarzu w Bydlinie. Miejsce bitwy Józef Piłsudski nazwał " legionowymi Termopilami" Walki pod Krzywopłotami zostały upamiętnione na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie, napisem na jednej z tablic "KRZYWOPŁOTY 14 XI 1914
Po zamku do dziś ocalały tylko mury zewnętrzne budowli i ślady po fosie. W XIV w. na wysokim, skalistym wzgórzu wzniesiono warownię - wieżę obronną. Należała ona do właściciela tych ziem rycerza Niemierzy herbu Strzała. Swoją pierwotną funkcję pełniła przez około dwieście lat. Zamek został w późniejszym czasie przebudowany przez Bonerów na kościół katolicki. W okresie reformacji ok. 1570 r. Jan Firlej (ówczesny właściciel Bydlina) na krótki czas zamienił kościół na zbór ariański. W 1594 r. jego syn Mikołaj ponownie przeobraził świątynię na kościół katolicki. W 1655 r. kościół zburzyli Szwedzi. Kilkadziesiąt lat później został odbudowany przez Męcińskich, jednak na skutek ciągłego zagrożenia przez napady rabusiów i pożary pod koniec XVIII w. zamek został stopniowo opuszczony i uległ ruinie. Pod koniec XIX w. na stokach góry zamkowej istniała kopalnia galeny.I to by było wszystko na ten dzień, teraz szukamy kampingu "Nasza Dolina" a na trasie znaleźliśmy w miejscowości Sułoszowa kamping "Nasza Polana" a ponieważ były jeszcze wolne miejsca i wyglądał atrakcyjnie zdecydowaliśmy się tu zaparkować, tym bardziej że zaczynał się weekend, pogoda wspaniała więc istniało ryzyko że pod koniec dnia gdzie indziej wszystkie miejsca mogą być już zajęte.
Kamping nieduży na ok 15 kamperów, a zaparkowało dopiero 6. Teren ogrodzony, właściciel mieszka tuż obok i bardzo dba o czystość. Natryski dobrze urządzone w kabinie jest półka na mydło i kosmetyki i zasłonka na odzież i ręczniki. Zasłużyli na ocenę 5.
3 dzień 9 IX sobota
Po śniadaniu wsiadamy na rowery i jedziemy 10 minut przez las, cały czas w dół do zamku w Pieskowej Skale. Piękny zamek, dopiero co odnowiony. Z funduszu norweskiego wyłożono płytami dziedziniec i wyremontowano parter na ekspozycję - Kultura Średniowiecza. Przewodnik ciekawie opowiadał o dziejach tego pałacu. Zamek, wybudowany przez Kazimierza Wielkiego w 1. połowie wieku XIV. miał strzec, drogi łączącej Kraków ze Śląskiem wiodącej doliną Prądnika. Zamek górny usytuowany był na niedostępnej skale zwanej "Dorotką". Stała tam najwyższa wieża zamkowa pełniąca jeszcze w wieku XV funkcję mieszkalną. Zamek dolny znajdował się na miejscu obecnego renesansowego
dziedzińca. W latach 1377-1608 zamek był siedzibą rodu Szafrańców, którego znanym przedstawicielem był wojewoda krakowski Piotr Szafraniec. Szafrańcowie byli doradcami Jagiełły. późniejsi przedstawiciele rodu trudnili się zbójectwem i wykorzystywali zamek jako punkt wypadowy do napadów na kupców przejeżdżających biegnącym przez Dolinę Prądnika. W 1484 r. Krzysztof Szafraniec, prawnuk pierwszego właściciela, został za to ścięty na Wawelu. W XVI stuleciu właściciele Pieskowej Skały znowu zaczęli odgrywać znaczącą rolę na dworze królewskim. Hieronim Szafraniec był sekretarzem króla Zygmunta Starego. Król wydał za niego za mąż swoją córkę Reginę. Za pieniądze z posagu panny młodej mógł Hieronim rozpocząć przebudowę
swej rezydencji w Pieskowej Skale. Nie dokończył on jednak przebudowy zamku i swą obecną postać rezydencja zawdzięcza w
głównej mierze bratankowi Hieronima, Stanisławowi Szafrańcowi. Za czasów Stanisława powstała w Pieskowej Skale okazała renesansowa rezydencja z arkadowym dziedzińcem i loggią widokową. Ozdobę dziedzińca stanowiły: naturalistyczne maszkarony, kartusze z herbami Starykoń (Szafrańców) i Rawicz (Anny Dębińskiej, żony Stanisława) oraz portale. W XVII w. zamek kilkakrotnie zmieniał właścicieli, ostatecznie stając się rezydencją Jana Zebrzydowskiego, miecznika koronnego. Jego syn Michał Zebrzydowski, starosta lanckoroński i wojewoda krakowski, dokonał kolejnej rozbudowy zamku. Michał Zebrzydowski polecił więc wybudować od strony wschodniej nowe umocnienia. Były to fortyfikacje bastionowe które zamknęły wielki dziedziniec zewnętrzny zamku. Obwarowania te okazały się jednak niewystarczające, W 1655 r. Szwedzi zamek zdobyli, zniszczyli i ograbili. Około połowy wieku XVII Pieskowa Skała stała się własnością rodziny Wielopolskich. Zarządzali oni dla kolejnych władców królewskimi kopalniami soli w Wieliczce i Bochni. Dzięki soli oraz licznym przywilejom i nadaniom Wielopolscy dorobili się znacznej fortuny. Do zamku przyjeżdżali jednak głównie na polowania. Od roku 1842 zamek należał do rodziny Mieroszewskich. za czasów Sobiesława zamek został dwukrotnie zniszczony. Szczególnie dotkliwy okazał się pożar w roku 1850, w wyniku którego w trzy lata później zawaliła się najstarsza część
rezydencji - zamek górny na Skale Dorotki. Prace remontowe nie były jeszcze ukończone, gdy w roku 1863, w trakcie powstania styczniowego, Rosjanie zajęli opuszczony zamek i doszło do grabieży i dewastacji. Okoliczni chłopi, dopełnili dzieła zniszczenia. Pod koniec XIX w. Mieroszewscy sprzedali zaniedbany już zamek, nowi właściciele nie byli jednak w stanie utrzymać rezydencji. Przed ostatecznym zniszczeniem uratowała Pieskową Skałę Spółka Akcyjna, która zamek wykupiła i przeznaczyła na ekskluzywny pensjonat. Głównymi inicjatorami przedsięwzięcia byli Adolf Dygasiński i doktor Józef Zawadzki, Pensjonat działał na zamku w latach 1903-1939.
W czasie niemieckiej okupacji właściciele udostępnili pomieszczenia hotelowe na sierociniec, przez który przewinęły się setki dzieci, głównie z Wołynia.
W roku 1950 zamek przejęło Ministerstwo Kultury i Sztuki. Rozpoczęły się wówczas gruntowne prace remontowe. Zamek zwiedzaliśmy od 10 do 13. najpierw z przewodnikiem potem indywidualne w nieograniczonym czasie. Zamek olbrzymi, pięknie urządzone sale, stylowe meble, suknie i stroje męskie z różnych epok. Jest co oglądać. W salach poświęconych kulturze staropolskiej podziwialiśmy galerię portretową rodziny Sapiehów i siedemnastowieczne, cynowe sarkofagi Sieniawskich uratowane i sprowadzone z Grodna.
Na zakończenie herbatka i odpoczynek w kawiarni. Przeglądając menu skusiliśmy się też na przekąskę- ser smażony z żurawiną i frytkami. Było pyszne i niedrogie. Powrót do kampera- trudny! Cały czas pod górę!.
A o godz 18 znów zjazd do zamku na koncert zespołu " Wołosi". Było to nowoczesne wykonanie muzyki ludowej z rejonu podkarpackiego.
4 dzień 10 IX niedziela
Rano szykujemy kampera do wyjazdu a tu niespodzianka markiza była mokra po nocy mimo że nie padało, musieliśmy czekać aż trochę wyschnie. O 10 ruszamy w kierunku Ojcowa. Po drodze jeszcze zdjęcia przy maczudze Herkulesa i w drogę. Trasa trudna cały czas albo z górki albo pod górkę. Drogi wąskie kręte często z ograniczeniem prędkości, co dla ciężkiego kampera jest zabójcze. Jedziemy pod górę zza zakrętu wyłania się zamek w Ojcowie ale nie widać parkingu więc jednym ciągiem z trudem wjeżdżamy na szczyt góry. Tam na szczęście jest parking ale płatny a parkomat połyka tylko bilon. Wygrzebaliśmy cały bilon i starczyło nam na 1godz i 3 minuty. Trochę mało bo do zamku szlakiem czarnym
jest 6 km. W dół to pestka ale gorzej będzie z powrotem. Biegliśmy do zamku by nie marnować czasu. Opłata za zwiedzanie 11 zł a tu tylko brama wjazdowa i obok wieża, po dawnym zamku zostały tylko fundamenty a podobno był piękny. Wzgórze gdzie stoi zamek było zamieszkane już w okresie kamienia łupanego i w epoce żelaza. W tym czasie znajdowała się tu osada kultury łużyckiej zniszczona przypuszczalnie przez najazd Scytów. Zamek wzniesiono na polecenie Kazimierza Wielkiego w II połowie XIV wieku aby zabezpieczał Kraków przed Luksemburczykami i do ochrony kupców na szlaku handlowym z Krakowa na Śląsk. Nazwa warowni, w swej pierwotnej formie brzmiąca Ociec, została nadana przez samego króla na pamiątkę walki o tron krakowski jego ojca - Władysława Łokietka, który
ukrywał się w jednej z jaskiń. Za czasów Władysława Jagiełły zamek zmieniał dzierżawców aż popadł w ruinę. W 1829 r. rząd rosyjski sprzedał Ojców Konstantemu Wolickiemu, który rozebrał zamkowe mury. Pozostawiono jedynie bramę wjazdową, ośmioboczną wieżę i mury obronne. W XIX wieku kilkakrotnie podejmowano próby odnowienia lub nawet odbudowy zamku ale dopiero Ludwika Czartoryska - w 1913 r. przystąpiła do konserwacji ruin i częściowej odnowy baszty. Zbudowano wówczas kominek w wieży i schody. Obecnie po renowacji do zwiedzania udostępniano pomieszczenie z historyczną ekspozycją w wieży bramnej, plac zamkowy ze studnią, basztę obronną oraz pomost widokowy. Po zwiedzeniu Ojcowa czekał nas szybki marsz pod górę i byliśmy 2 minuty przed czasem. Udało się!
Teraz odpoczniemy w kamperze w drodze do jaskini.
Dojeżdżamy do parkingu jaskini Wierzchowskiej- najdłuższej w Polsce. Parking w polu w pełnym słońcu a lodówka w kamperze osiągnęła już 18 stopni. Trudno!! 10 minut idziemy do kasy. Wejścia do jaskini z przewodnikiem o okrągłych godzinach, my o 13. Jaskinia powstała w wapieniach Górnej Jury. Wody deszczowe spływając szczelinami w głąb góry rozpuszczały wapień tworząc korytarze i komory czyli jaskinię krasową. Długość jaskini to ok. 1 km. podziemnego labiryntu. Jaskinia zamieszkiwana była prze ludzi 7 tys. lat temu w okresie neolitu. Znaleziono tu ślady ognisk, narzędzi i kości niedźwiedzia i hieny. Obecnie jaskinię zamieszkują nietoperze i jadowite pająki skalne.Do Wieliczki przyjechaliśmy o godz. 16. Kamping przy Hotelu "Na Wierzynka" zupełnie pusty. Mogliśmy wybrać sobie najlepsze miejsce. Okazało się że wybór jest nieduży należało ustawić się jak najdalej od hotelowego śmietnika, na ile długość kabla pozwoliła bo potwornie śmierdział gnijącym bio. Koszt noclegu 60 zł od osoby. WC i natryski w kontenerach, których już dawno nikt nie sprzątał. Wszędzie pajęczyny i ślimaki spacerujące po ścianach. Jakoś wytrzymamy. Oceniamy ten kamping na 4. To jedyny kamping w Wieliczce.
Teraz szybki obiad w kamperze z domowych zapasów i jedziemy rowerami zwiedzać miasto, a przede wszystkim uzupełnić zapasy wody mineralnej bo zostało nam pół butelki. Droga prowadzi cały czas w dół, nie ma tras rowerowych na jezdni sznur samochodów w obydwie strony więc musimy jechać chodnikiem, a często prowadzić rowery po schodach.
5. dzień 11 IX poniedziałek
Rano zajmujemy się najpierw naprawą lewego światła w kamperze potem naprawą rowerów jeden rower coś nawalał już w Pieskowej Skale, dziwnie podskakiwał i jakby coś ocierało koło. Po dokładnych oględzinach okazało się że opona jest pęknięta. Szukamy serwisu w Wieliczce- był ale już nie ma. Jest w Zabowie 5 minut jazdy rowerem- zmienili oponę od ręki. Możemy jechać do miasta.
Mijamy szyb Regis. Szyb górniczy powstał na polecenie króla Kazimierza Wielkiego służył do transportu soli na powierzchnię i działa do dzisiaj. Z tym że obecnie służy do transportu turystów. Jest to najstarszy szyb wielickiej kopalni, którym zjechać można pod ziemię na głębokość 127 metrów. Chociaż został odrestaurowany, to jego wciąż oryginalna konstrukcja liczy ponad 700 lat. W poniedziałki muzea nieczynne więc jedziemy na tężnie po drodze mijamy kopalnię soli i tłumy turystów to znaczy że kopalnia jednak jest czynna. Kupujemy bilety na 15 50, wrócimy na obiad i zabierzemy polary bo w kopalni zimno.
A teraz tężnia która powstała w 2014 r. Konstrukcję wykonano z drzewa modrzewiowego i wypełniono gałązkami tarniny. Tuż obok jest warzelnia gdzie ze stężonej solanki produkuje się sól na pamiątki dla turystów. Tężnia olbrzymia, chyba jest na 2 miejscu pod względem wielkości po Ciechocinku. Szkoda że nie ma tu kawiarni.
W drodze na kamping oglądaliśmy tylko z zewnątrz pałac Konopków. Późnobarokowy pałac wybudowany w latach osiemdziesiątych XVIII wieku. Pierwotnie składał się z piętrowego pałacu, tarasu, dziedzińca oraz zabudowań gospodarczych. Konopkowie sprzedali pałac władzom austriackim, które przeznaczyły go na budynek dla kopalni. W połowie XX wieku znajdowała się w nim Miejska Biblioteka. Obecnie budynek został przeznaczony na oddział Instytutu Pamięci Narodowej.
Po obiedzie zwiedzamy kopalnię soli wybraliśmy trasę turystyczną. Do kopalni schodzi się po ok. 380 stopniach na poziom I, na głębokość 64m. Długość trasy wynosi 3,5 km a temperatura w kopalni waha się od 17 -18 stopni. 380 schodów pokonuje się szybko i bez problemów. W polarach było nam chwilami za ciepło. Przewodniczka świetnie panowała nad 30 osobową grupą by nikt nie zabłądził w podziemiach. Trasa wspaniale przygotowana dla turystów, dobrze oświetlona, korytarze szerokie podłoże wyrównane, nie było żadnych przeszkód na drodze. Organizacja zwiedzania na 6. Przewodniczka interesująco opowiadała o historii kopalni. Tym bardziej że tę historię mogliśmy również obejrzeć na własne oczy. W poszczególnych komorach odtworzona jest historia kopalni a więc legenda o św. Kindze i jak dawniej pracowali w kopalni górnicy.
Zwiedziliśmy kaplicę Kingi- imponująca!! Trochę szpecą ją drewniane wzmocnienia z jednej strony pionowej ściany. Mijaliśmy słone jeziora i tunele którymi kiedyś przepływano łodziami.
Zwiedzanie trwało 1 godz i 10 minut potem czas wolny, można coś zjeść w restauracji i kupić pamiątki, na zakończenie pani przewodnik doprowadziła nas do windy i pożegnała. Cztero- piętrową windą (na każdym poziomie mieściło się 9 osób) wyjechaliśmy z głębokości127 m na powierzchnię. Zwiedzanie kopalni to niezapomniane przeżycie.
O 19 byliśmy na kampingu. Teraz szybkie pakowanie by rano ruszyć w dalszą drogę. Szukamy miejsca do zlania szarej wody i nigdzie nie widać. W recepcji poinformowano nas że trzeba dopłacić 30 zł. To już przekroczyło wszelkie granice. Za dwie doby zapłaciliśmy 240 zł i dodatkowa opłata za światło w toaletach. Staliśmy niedaleko śmierdzącego śmietnika i jeszcze płacić za zlanie wody do kanalizacji? Mogliśmy wylać na to ich "pole". Po dyskusji zrezygnowali z dodatkowych opłat. No cóż, to jednak " krakusi" wycisną z turystów ostatni grosz.
6 dzień 12 -IX wtorek
Przed opuszczeniem Wieliczki zwiedzamy jeszcze zamek Żupny, jesteśmy jedynymi turystami chętnymi do zwiedzania. Niestety na zamku i wokół niego trwa remont i stróż wygonił nas z podwórka. Jedynie w muzeum otwartych jest kilka sal w których widzieliśmy imponującą kolekcję pięknych solniczek z drogocennych kruszców. Może za 4-5 lat gdy remont się skończy będzie można z przewodnikiem wszystko zobaczyć.
Zamek Żupny od końca XIII wieku stanowił siedzibę największego i najbardziej dochodowego przedsiębiorstwa w dziejach Polski - Żup Krakowskich. W skład Żup wchodziły kopalnie soli w Wieliczce i Bochni oraz warzelnie soli. O wartos´ci produkowanej soli s´wiadczy fakt, że uzyskiwano sta?d nawet 1/3 dochodo´w kro´lewskich w XIV wieku. Ogromne znacznie Zamku zostało docenione wpisem na listę UNESCO w 2013 roku, jedynego tego rodzaju kompleksu w Europie.Po godz. 10 wyruszamy do Wiśnicza. Droga okropna, kręta i bardzo wysokie wzniesienia z ograniczeniami prędkości. Zaparkowaliśmy pod zamkiem dalej na piechotę. Z daleka widać że zamek piękny i bardzo duży,
Zamek w Wiśniczu wybudował Jan Kmita w 2. połowie XIV w. Zbudowany został na planie czworoboku z wewnętrznym dziedzińcem. Zwieńczono go czterema basztami w narożach. Od północno-wschodniej strony dobudowano kaplicę z kryptą grobową Lubomirskich, a od południowo-wschodniej wolno stojącą tzw. Kmitówkę. Budowla otoczona jest fortyfikacjami bastionowymi z bramą wjazdową z początków XVII wieku. Po śmierci Piotra Kmity zamek przeszedł na własność Barzów. W 1593 roku posiadłość kupił Sebastian Lubomirski, jego syn Stanisław rozbudował rezydencję. W efekcie przebudowy wiśnicki zamek stał się jedną z najokazalszych wczesnobarokowych rezydencji obronnych Rzeczypospolitej. W czasie potopu szwedzkiego zamek poddał się bez walki. Wojska szwedzkie ogołociły zamek z całego wyposażenia i zniszczyły zabudowania. Po wycofaniu się najeźdźcy zamek ponownie był własnością Lubomirskich, jednak mimo prowadzonych prac nie został w pełni odrestaurowany.
W połowie XVIII wieku przeszedł na własność Sanguszków, a potem Potockich i Zamoyskich. Po przejęciu przez zaborcę zamek zaczął podupadać, a w 1831 roku uległ pożarowi i został ostatecznie opuszczony. W 1901 roku został wykupiony przez Zjednoczenie Rodowe Lubomirskich, którzy rozpoczęli remont rezydencji ale zostały one przerwane po wybuchu II wojny światowej. Po wojnie zamek przejęło państwo, a od roku 1949 prowadzone były prace mające przywrócić mu całkowicie dawny wygląd. Zwiedzamy zamek z audioprzewodnikiem. Po każdym wejściu do Sali informacja włącza się automatycznie i wyłącza po wyjściu. Dowiedzieliśmy się że to właśnie tu powstała pierwsza książka kucharska, napisana przez kuchmistrza księcia Lubomirskiego Stanisława Czernieckiego. Gdy w Polsce pojawiły się po raz pierwszy ziemniaki po zwycięskiej odsieczy Wiednia w 1683 roku, darowane Sobieskiemu przez cesarza Leopolda I, Czerniecki opracował dla dworu pierwsze potrawy z tertofelli, smażone i pieczone. Piękne sale, piękne zbiory ale na całej trasie zwiedzania rezydencji nie było ani jednej ławki czy krzesła do odpoczynku. Tortury!
Następny zamek to Niepołomice. Zamek nazywany jest "drugim Wawelem ". Został wybudowany z rozkazu króla Kazimierza Wielkiego. Miał pełnić funkcje obronne. Władysław Jagiełło nie lubił Wawelu za to upodobał sobie Niepołomice gdzie często przebywał, tu zwoływano na zamek zjazdy koronne i tu odbywały się w nim sądy. Stąd wyruszały wyprawy myśliwskie do pobliskiej Puszczy. Zygmunt I Stary gruntownie zamek przebudował, nadając mu formę czworoboku z dziedzińcem wewnętrznym. Za panowania króla Zygmunta Augusta wybudowano m.in. klatki schodowe od strony dziedzińca i krużganki wsparte na trzech słupach. Zasługą królowej Bony były ogrody włoskie usytuowane przy południowym skrzydle. Od końca XVI wieku zamek przechodził w ręce rodów szlacheckich: Curyłów,
Branickich, Lubomirskich. W tym czasie zmieniany był jedynie wystrój wnętrz.
Najazd Szwedów w 1655 roku przyniósł kres świetności tej królewskiej budowli. Zamek zamieniono na magazyn żywności. Od połowy XVIII wieku zamek przejął król August Mocny później August III. Podjęto jedynie próby remontu.
Po Rozbiorze Polski w 1772r. zamek wraz z miastem przeszedł pod panowanie Austrii. Austriacy zmienili wystrój zamku przeznaczając go na koszary, rozebrali też drugie piętro, wzmocnili mury skarpami i przyporami. W drugiej połowie XIX wieku do I wojny światowej zamek pełnił funkcje mieszkaniowe, magazynowe. W okresie międzywojennym był obiektem użyteczności publicznej. W czasie wojny zamek przeszedł w ręce niemieckie. W okresie powojennym budowla popadała w ruinę. Od 1991 roku, kiedy stał się własnością Gminy Niepołomice. Po kilku latach remontów i pracach adaptacyjnych, trwających do 2007, królewska siedziba odzyskała swą dawną świetność.
Obecnie w zamku mieści się hotel i centrum konferencyjne. W kilku komnatach zamkowych powstała galeria obrazów i Muzeum Przyrodnicze wykorzystujące eksponaty myśliwskie i łowieckie oraz zbiory zdjęć Włodzimierza Puchalskiego. Cmentarzyska zwierząt (dużo wypchanych eksponatów) nie zwiedzaliśmy. Galeria obrazów była bardzo interesująca ale brakowało informacji o historii zamku i jej mieszkańcach. Można by było to przedstawić na obrazach lub na filmie. Na pewno dla turystów i gości hotelowych była by to wspaniała rozrywka.
Jedziemy do Krakowa jest godzina szczytu i okropne korki w mieście. Do kampingu "Clepardia" dojeżdżamy na 16. Duży kamping, dużo turystów z Niemiec, obok basen ale w trakcie remontu. Dużo kontenerów z łazienkami i toaletami są tu też pralki i zmywalnia naczyń. Wszystko nowiutkie i czyste. Kamping trochę drogi bo 80 zł od osoby ale podobno w Krakowie najtańszy. Zasłużył na ocenę 6, tym bardziej że jest połączenie tramwajowe ze Starym Miastem. Tramwajem 18 dojechaliśmy do przystanku "Teatr Bagatela" a ulicą Szwedzką doszliśmy do Sukiennic. Ołtarz Wita Stwosza widzieliśmy tylko z daleka bo zwiedzanie z przewodnikiem skończyło się o godz. 18. Najstarszy kościół w Krakowie św. Wojciecha z X/XI przebudowany w XVII wieku ze stylu romańskiego na barokowy obejrzeliśmy tylko z zewnątrz bo wystawa w podziemiach kościoła pt. "Historia Rynku Krakowskiego" czynna też do 18. Pospacerowaliśmy z gołębiami po rynku i powrót na kamping.
7 dzień 13 IX środa
Rano ruszamy w kierunku Nagłowic do muzeum Reya. Dworek Reya z zewnątrz piękny a w środku nieciekawa ekspozycja. Na ścianach wiszą współczesne obrazki z dowcipnymi cytatami z dzieł Reya zresztą aktualnymi do dzisiaj. Obok dworu w okresie międzywojennym książęca rodzina Radziwiłłów - ostatni właściciele majątku - wzniosła piętrowy pałac z monumentalnym portykiem kolumnowym. Obecnie w budowli mieści się Dom Dziecka.
Podjeżdżamy do Tokarni skansenu wsi kieleckiej. Skansen olbrzymi lecz nie wszystko jest udostępnione do zwiedzania bo wszędzie kręcą się ekipy filmowe. Teraz kręcą tu film " Pani od Polskiego. Tak po strojach sądząc to akcja filmu dzieje się w pierwszej połowie wieku XIX albo pod koniec wieku XVIII. Przewodnik opłotkami prowadził nas do kościoła tak by nie wejść w kadr filmowcom. Kościół był przyszpitalnym, co kiedyś oznaczało kościół przy przytułku.
Oglądaliśmy domy z małych miasteczek, sklepiki, aptekę, zakład fotograficzny, dom żydowskiego krawca i wiejskie chałupy bogatych i biednych gospodarzy, kurniki, spichlerze, stodoły, wozownie i kuźnie a także szlacheckie dworki jak ten modrzewiowy z Suchedniowa z początku XIX wieku. Najstarszy eksponat to chałupa z Szydłowa wybudowana w 1705 r. i spichlerz dworski z Rogowa nad Wisłą wzniesiono w 1719 r.,
Pół godziny jazdy i jesteśmy w Chęcinach na polu namiotowym "Przy Zamku". Piękne duże pole na skłonie stromej góry. Zupełnie nie wiadomo jak w takich warunkach ustawić kampera. Byliśmy jedynymi turystami na tym kampingu więc mogliśmy pomarudzić, w końcu wybraliśmy miejsce najbardziej równe tuż przy urwisku nad drogą, prawie na podwórku gospodarza. Toalety i natryski są bardzo stare i zaniedbane. Trudno! w tym rejonie to jedyne miejsce gdzie mogliśmy się zatrzymać. Ocena tego pola namiotowego- 3,0. Zaletą jest to, że położone jest tuż pod Zamkiem. Po szybkim domowym obiedzie maszerujemy skrótem przez las do miasta Chęciny po zaopatrzenie, woda, pieczywo,
ziemniaki, pomidory wszystko się skończyło. Po 10 minutach (cały czas z górki) jesteśmy na rynku który kiedyś, jeszcze w latach 90, był zielony a teraz jest piękną kamienną pustynią gdzie na skraju stoi smutny król Władysław Łokietek. Powrót przez las z bagażami, jeszcze herbatka w kamperze i biegniemy do zamku bo zostało nam 35 minut do zamknięcia kas. Zdążyliśmy!!! I jesteśmy oczarowani byliśmy tu w latach 90 i zamek wyglądał wtedy nieciekawie, obecnie ruiny zamku po renowacji są wspaniale przygotowane do zwiedzania. Zreperowano i podwyższono mury zewnętrzne. Udostępniono do zwiedzania baszty, odkopano studnię. Do zamku prowadzi szeroka brukowana droga. Wykonano kawał dobrej roboty.
Zamek dzieli się na dwie części: starszą (górną), rozciągającą się między dwoma okrągłymi basztami oraz młodszą (dolną), z ostrołukową furtą i czworoboczną basztą, którą dobudowano w XV wieku.
Zamek dolny pełnił funkcje gospodarcze. Pośrodku jego dziedzińca znajduje się otwór po studni, wykutej w skale na głębokość 100 m. Prawdopodobnie przez nią i podziemny korytarz prowadzący do chęcińskiego kościoła utrzymywano łączność w czasie oblężenia
Zamek w Chęcinach wzniesiono na grzbiecie skalistego wzgórza (367 m. npm.) najprawdopodobniej na przełomie XIII i XIV wieku, z inicjatywy Wacława II, króla Czech i Polski. Warownia była ośrodkiem życia politycznego, gdzie kilkukrotnie, zwoływano zjazdy przedstawicieli stanu rycerskiego. Twierdza była też jednym z miejsc koncentracji wojsk polskich udających się na wojnę z Krzyżakami, której apogeum stanowiła bitwa pod Płowcami z 1331 r. Król Łokietek zdecydował się zdeponować właśnie tu skarbiec koronny, Twierdza służyła też, od końca XIV wieku, jako więzienie. Swoją karę odbywał tu m.in. Andrzej Garbaty, przyrodni brat, a zarazem zacięty wróg Władysława Jagiełły oraz Jan Hińcza z Rogowa, oskarzony o romans z Sońką Holszańską, Po wygranej bitwie pod Grunwaldem w 1410 r. przetrzymywano na zamku jeńców krzyżackich, W zamkowych murach kilkukrotnie gościli królowie Władysław Łokietek i Kazimierz Wielki, a także Władysław Jagiełło. Przebywała tu druga żona ostatniego króla z dynastii Piastów - Adelajda Heska. W Chęcinach gościła też Sońka Holszańska, która w 1425 r. z powodu zarazy przeniosła się tu z Wawelu wraz z synem Władysławem (późniejszym Warneńczykiem). Najbardziej znaną królową, która rezydować miała w chęcińskim zamku była Bona Sforza, W trakcie jej odjazdu do Włoch rezydować miała w Chęcinach, skąd wywiozła swój majątek na kilkuset wozach, zaprzężonych w konie. Niestety w trakcie przejazdu przez rzekę drewniany most się zawalił i część
majątku przepadła dlatego duch Bony nawiedza zamek w poszukiwaniu straconego skarbu.
Pierwszymi zdobywcami warowni byli rokoszanie Zebrzydowskiego w roku 1607, którzy podstępem zajęli, złupili i spalili chęcińską twierdzę. Kolejnych zniszczeń dokonały wojska szwedzkie, Po III rozbiorze Polski zamek popadać zaczął w ruinę. Mury zamkowe bardzo ucierpiały na skutek działalności miejscowej ludności, pozyskującej stąd materiał na budulec oraz od ostrzału artyleryjskiego w czasie I wojny światowej. Do dziś zachował się pełen obwód zewnętrznych murów obronnych, dwie wieże, baszta i fundamenty budynków mieszkalnych. W wieży wschodniej mieści się punkt widokowy, skąd przy ładnej pogodzie widać wierzchołki Tatr.
8 dzień 14 IX czwartek.
W nocy padał deszcz, zapowiadano ulewy i burze co stwarzało niebezpieczeństwo że kamper może nam się ześlizgnąć z urwiska na drogę. Spaliśmy więc czujnie by w razie czego się ewakuować. Na szczęście to była tylko mżawka ale znacznie się oziębiło. Do tej pory mieliśmy temperaturę ok 30 stopni jak w pełni lata. O godzinie 10 przestało padać i mogliśmy jechać do jaskini " Raj".
Przed kasami tłumy turystów. Wejściówki dostaliśmy dopiero na 12 15. Ponad godzinę czekania. Obserwujemy zakładową wycieczkę z Konina, mężczyźni już rozpoczęli degustację alkoholu a co będzie po godzinie, usłyszeliśmy że wchodzą z nami. Na szczęście udało nam się wejść do jaskini wcześniej (ktoś nie przyszedł na czas). Wchodzimy o 12 grupą 20 osobową, trochę za dużo. W jaskini jest ciemno bo glony mogły by się zaląc na stalaktytach i stalagmitach z tego też powodu nie można robić zdjęć nawet bez lampy błyskowej. To chyba jakieś nieporozumienie! Wszędzie w jaskiniach robiliśmy zdjęcia! Idziemy więc po ciemku gęsiego bo przejścia wąskie za przewodniczką która od czasu do czasu zatrzymuje się i latarką oświetla najciekawsze okazy. Zwiedzanie trwa 45 minut w temperaturze 9 stopni. Jesteśmy trochę rozczarowani. Z grupą z Konina byłoby na pewno weselej.
Trasą szybkiego ruchu E 77 dojeżdżamy do Suchedniowa. Dziwne miasteczko dużo domków z ogródkami stare domy jedno i dwupiętrowe i jakieś blokowisko z lat 6o może 70. Miasto otacza z trzech stron zalew Kamionkowski a nad zalewem znajduje kamping OSiR nr 140. Kamping wspaniały obsługa przemiła a do tego zniżka w opłatach bo właśnie odbywa się tu zlot kamperów i przyczep kampingowych "niewiadówek" z okazji "Zakończenia Lata 2023". Zlot jest dofinansowany stąd obniżka za parkowanie. My przyjechaliśmy pierwsi więc wybraliśmy sobie najlepsze miejsce tuż nad brzegiem zalewu. Na terenie Ośrodka jest wszystko co potrzebne do aktywnego wypoczynku. Plaża, boiska , sprzęt sportowy. Łazienki i toalety nowoczesne czyściutkie i ciepłe w dużym murowanym budynku, są też bary szybkiej obsługi. Dlatego można z czystym sumieniem dać najwyższą ocenę dla tego kampingu czyli -6.
9 dzień 15 IX piątek
Jedziemy rowerami do miasta po zaopatrzenie. Trasy rowerowe szerokie, wzdłuż jezdni ciągną się klomby kwiatowe widać, że miasto ma dobrych gospodarzy. Po powrocie odpoczęliśmy na rowerze wodnym i dalej rowerami terenowymi wybraliśmy się do kamieniołomu "Kopulak" gdzie eksploatują czerwone piaskowce triasowe. Na szczęście tego dnia nie pracowali. Odstrzelone bloki piaskowca leżały przygotowane do wywiezienia, więc mogliśmy do woli oglądać iście marsjański krajobraz. Wszystko czerwone, nawet jeziorko!
Na pole kampingowe kampery i przyczepki z Niewiadowa ( najmniejsze przyczepy produkowane do fiata 126p) dojeżdżały do późnego wieczora. Parking zapełnił się prawie do ostatniego miejsca.
10 dzień 16 IX sobota
Rozpoczynamy uroczyste "Zakończenie Lata" jogą na trawniku przed jeziorem. Same kobiety! Mężczyźni wolą żyć krócej. Po śniadaniu wycieczka z przewodnikiem do rezerwatu "Oczy Ziemi". Dla każdego przygotowany był suchy prowiant (woda i drożdżówka). Duża grupa ruszyła pieszo, my na rowerach. Wczoraj byliśmy na "Kopulaku" a rezerwat "Oczy Ziemi" jest dużo dalej. Dwie rodziny z małymi dziećmi w przyczepkach również wybrały się rowerami. Trudny dojazd najpierw ulicą cały czas pod górę potem leśną bitą drogą. Obejrzeliśmy rezerwat ( niedużo było do oglądania). Skały jak skały jeziorko u podnóża wyschło, pod wiatą zjedliśmy i wypiliśmy prowiant i powrót na kamping. W drodze powrotnej spotkaliśmy naszą grupę pieszą. Nam wycieczka zajęła 2 godziny oni wrócili po 4 godzinach. Zdążyliśmy zjeść obiad i popływać na rowerze. Po kolacji pakowanie i zwijanie markizy by znów nie zmokła od rosy. Wieczorem ognisko.
11 dzień 17 IX niedziela
I to koniec naszej 7 wyprawy po Polsce. Zachwycił nas zamek w Pieskowej Skale i w Wiśniczu. Kopalnia w Wieliczce to istna bajka. Każdy powinien to zobaczyć. Chęciny po renowacji nas oczarowały. Czas naszej wyprawy skończył się więc wracamy do Warszawy. Do zobaczenia na trasie!